Policjanci z Lublina mieli bez powodu potraktować prądem obywatela Francji. Sprawę wyjaśnia prokuratura, a komenda zapewnia, że funkcjonariusze nie byli wyposażeni w takie urządzenia.
Do interwencji doszło 4 czerwca. Francuz bawił się w Lublinie na „Nocy Kultury”. Jak wynika z ustaleń śledczych, nad ranem wezwał taksówkę, żeby razem ze znajomym wrócić do hotelu. Doszło do sprzeczki z kierowcą. Z relacji taksówkarza wynika, że jeden z pasażerów wysiadł, a Francuz oświadczył, że nie ma pieniędzy i nie zapłaci za kurs.
Kierowca podjechał wówczas do patrolu policji. Kiedy mundurowi próbowali wyjaśnić sprawę, Francuz udawał, że nie mówi po polsku i nie zna języka angielskiego. Mężczyzna miał 1,8 promila alkoholu w organizmie. Trafił do izby wytrzeźwień.
5 czerwca zadzwonił na policję. Poinformował, że po zatrzymaniu mundurowi kilka razy potraktowali go paralizatorem. Oświadczył, że „zagazowali mu jaja”. Dodał, że zawiadomi prokuraturę i znajomych z telewizji.
– Dyżurny sporządził notatkę i zasugerował, by mężczyzna złożył oficjalne zawiadomienie w prokuraturze – wyjaśnia nadkom. Renata Laszczka - Rusek, rzecznik lubelskiej policji. – Chociaż takie zawiadomienie nie wpłynęło, to na podstawie samej rozmowy telefonicznej przekazaliśmy sprawę do Biura Spraw Wewnętrznych KGP.
Dopiero 13 czerwca Francuz zawiadomił o sprawie prokuraturę. Na podstawie jego zeznań wszczęto śledztwo.
– Postępowanie prowadzone jest pod kątem przekroczenia uprawnień i znęcania się nad zatrzymanym – wyjaśnia Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. – Z relacji mężczyzny wynika, że policjanci zastosowali wobec niego środki przymusu bezpośredniego niewspółmierne do okoliczności.
Na obecnym etapie śledczy nie wykluczają żadnej wersji wydarzeń. Wiadomo, że zarówno w izbie wytrzeźwień, jak i później w hotelu, Francuz nie skarżył się na żadne dolegliwości. Po zatrzymaniu był badany przez lekarzy. W sprawie zabezpieczono również nagrania z kamer monitoringu. Prokuratura analizuje ten materiał.
– Policjanci interweniujący wobec mężczyzny nie byli wyposażeni w paralizatory. W ich jednostce nie ma takich urządzeń – dodaje nadkom. Laszczka - Rusek.
Jak ustaliliśmy, po opuszczeniu izby wytrzeźwień Francuz nie pojechał do szpitala. Później jednak przedstawił w prokuraturze zaświadczenie lekarskie, które miałoby potwierdzać jego wersję wydarzeń.
Wobec trzech policjantów, którzy zatrzymywali Francuza wszczęto postępowania dyscyplinarne.
Do czasu wyjaśnienia sprawy, mundurowi zostali zawieszeni.