Andrzej R., który pięć lat temu miał udusić swoją żonę, a potem próbował popełnić samobójstwo wysadzając się w swoim sklepie przy ul. Kleeberga stanie przed sądem. Prokuratura przedstawiła mu właśnie zarzuty. Wcześniej było to niemożliwe, bo uniemożliwiał to zły stan zdrowia mężczyzny.
Do eksplozji butli z gazem w sklepie na Kalinowszczyźnie doszło 31 lipca 2012 roku. Dzień wcześniej w mieszkaniu przy ul. Kunickiego policja znalazła ciało 45-letniej Małgorzaty R. Kobieta została uduszona kilka dni wcześniej.
Mundurowi bardzo szybko wytypowali potencjalnego sprawcę tej zbrodni: męża ofiary. Kiedy przyszli go przesłuchać mężczyzna zabarykadował się w prowadzonym przez siebie „Sklepie pod tarasem”, w którym sprzedawał alkohol i artykuły spożywcze. Niemal w ostatniej chwili policjantom udało się ewakuować pracowników sklepu. Ewakuowano też mieszkańców trzech bloków przy ul. Tumidajskiego. Kiedy na miejsce jechali już policyjni negocjatorzy 51-letni dziś Andrzej R. wysadził się w powietrze przy pomocy butli z gazem.
Andrzej R. w ciężkim stanie trafił do szpitala w Łęcznej. Miał poparzone ponad 90. proc. powierzchni ciała. Przed długi czas był w śpiączce. W listopadzie 2012 r. był już przytomny, ale zdaniem lekarzy jego stan wciąż był poważny i nie pozwalał na udział w przesłuchaniu.
Mężczyzna miał duży ubytek słuchu, nie mówił, samodzielnie także nie siedział. Prokuratura Okręgowa w Lublinie wydała jednak postanowienie o postawieniu mu dwóch zarzutów, które miał usłyszeć, gdy tylko stan jego zdrowia na to pozwoli. Policjanci na zlecenie prokuratury na bieżąco monitorowali stan zdrowia formalnie podejrzanego mężczyzny, a biegli co pół roku wydawali opinie dotycząca możliwości postawienia mu zarzutów. Zgodę na to wydali dopiero teraz.
– W związku z opinią biegłych lekarzy wskazującą na możliwość wykonania czynności, prokurator przedstawił Andrzejowi R. zarzut zabójstwa żony poprzez jej uduszenie oraz zarzut doprowadzenia do eksplozji substancji propan-butan, skutkiem czego było spowodowanie zdarzenia zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu w wielkich rozmiarach – informuje Agnieszka Kępka, z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
51-latek nie przyznał się do winy. Przedstawił swoją wersję wydarzeń, która jest niezgodna z ustaleniami śledczych. – Sąd zdecydował o tymczasowym aresztowaniu Andrzeja R. Śledztwo, w jego sprawie jest nadal w toku, ale prowadzimy czynności zmierzające do jego szybkiego zakończenia – dodaje prokurator Kępka. – Za czyny zarzucane podejrzanemu grozi kara dożywotniego pozbawienia wolności.