Zbierając siły na ćwierćfinałowy mecz z Portugalią wspólnie z przyjaciółmi wypoczywaliśmy nad malowniczo położonym Jeziorem Verdon w Prowansji. W poszukiwaniu baru, w którym moglibyśmy obejrzeć hitowe spotkanie 1/8 finału pomiędzy Włochami i Hiszpanią zajechaliśmy do niewielkiej miejscowości Riez le Romane.
Ze znalezieniem odpowiedniego miejsca nie mieliśmy problemu. Jadąc główną drogą dostrzegliśmy kameralną knajpkę ze sporym telewizorem, w której kilku starszych panów oczekiwało na rozpoczęcie transmisji z kolejnego meczu Euro 2016. – Dobrze trafiliście, oglądamy tu wszystkie spotkania turnieju, Anglików wieczorem też pokażą – przywitał nas jeden z nich.
Naszą uwagę z miejsca przykuła sporych rozmiarów hiszpańska flaga, powieszona niedaleko ekranu.
– Kibicujecie La Roja?
– Nie my. To kelnerką ją wywiesiła. Nasza Sophie jest pół Hiszpanką, pół Francuzką. Jej matka jest z Barcelony – wyjaśnił Alain, najstarszy z mężczyzn.
W niewielkim Riez wszyscy doskonale się znają. Gdy do baru przychodzi nowy kibic, wita się z każdym po francusku, całując w policzki. – Dzisiaj są pustki, ale wczoraj, gdy grali nasi, brakowało wolnych miejsc. Niektórzy oglądali mecz na stojąco. Na co dzień tyle osób jednak nie przychodzi. Żony im nie pozwalają. Ja ze swoją nie mam problemu. Wie, że gdy zaczyna się Euro albo Mundial na miesiąc znikam. Nie mamy tutaj wielu atrakcji, futbol jest najważniejszy – przekonuje Alain.
Gdy Włosi strzelają pierwszą bramkę, wszyscy klaszczą i krzyczą z radości. Ale każda akcja Hiszpanów także nagradzana jest owacją. CI ludzie po prostu kochają piłkę nożną. Ostatnie minuty meczu oglądają na stojąco. Po tym, jak Graziano Pelle podwyższa na 2:0, Sophie z niedowierzaniem patrzy w ekran i ściąga flagę.
Na mecz Anglii z Islandią oprócz nas zostaje jeszcze tylko trzech innych mężczyzn. Każdą udaną akcję podopiecznych Larsa Lagerbecka nagradzamy brawami, bramki dla nich wywołują euforię. Niespodzianki zawsze są mile widziane. Ale dla naszych towarzyszy wygrana Islandczyków ma jeszcze jeden wymiar.
– Szykowaliśmy się na wielki bój z Anglikami w ćwierćfinale, a tymczasem zagramy ze znacznie słabszym przeciwnikiem. Wiadomo, wygrali, więc trzeba ich szanować, ale dla nas mecz z Islandią to dobre wieści. Możemy być już pewni medalu – przekonuje Alain. – Nie lekceważ ich. Anglicy parę godzin temu myśleli pewnie podobnie. To jest turniej niespodzianek. Walia, Islandia, Polska w ćwierćfinale. Nie postawiłbym na to nawet euro – wtrąca siedzący obok Pierre.
– My jesteśmy z Polski.
– Naprawdę? No to wielkie gratulacje. Wasza drużyna gra świetną piłkę. Nie zdziwię się, jeśli spotkamy się w finale.