Pomysł wprowadzenia zagranicznego juniora pod numery młodzieżowe upadł i nie zostanie wprowadzony w przyspieszonym tempie na kolejny sezon. Za przywróceniem takiego przepisu w najlepszej lidze świata głosowali prezesi tylko dwóch klubów
Jak informuje „Przegląd Sportowy”, jedynie Betard Sparta Wrocław i PGG ROW Rybnik były zainteresowane wystawieniem stranieri pod numerami 6/7 (lub 14/15 na własnym torze). Zarówno Andrzej Rusko, jak i Krzysztof Mrozek, mogliby dużo zyskać na takim manewrze – pierwszy z nich miałby do swojej dyspozycji Rosjanina Gleba Czugunowa, a drugi Brytyjczyka Daniela Bewleya.
Przeciwko takiemu pomysłowi zagłosowali jednak włodarze pozostałych sześciu ekstraligowych klubów, w tym Jakub Kępa ze Speed Car Motoru Lublin. Żółto-biało-niebieska para Wiktor Lampart-Wiktor Trofimow może być atutem „Koziołków” w kolejnych rozgrywkach.
– Bałem się wyników tego głosowania, bo dla wielu klubów byłoby po prostu taniej i wygodniej ściągnąć sobie zawodnika z zagranicy. Ten przepis ma być przecież po to, by wyeliminować wysokie koszty szkolenia młodzieży, a zamiast opieki nad adeptami, skupić się na poszukiwaniu kilku zdolnych zawodników z innych krajów. Nie uratowalibyśmy żużla w innych krajach, a dodatkowo po kilku latach musielibyśmy zaczynać wszystko od nowa w Polsce – ocenia w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” Marek Cieślak, trener seniorskiej reprezentacji Polski oraz szkoleniowiec forBET Włókniarza Częstochowa.
Przypomnijmy, że przepis o zagranicznym juniorze pod numerami młodzieżowymi obowiązywał już w latach 2006-2010 w żużlowej elicie.
Biorąc jednak ten pomysł na chłopski rozum, to stoi on w sprzeczności z wytycznymi Polskiego Związku Motorowego, który nakłada na kluby obowiązek szkolenia młodzieży. Zasada jest prosta: nie szkolisz – płacisz karę. Co więcej, ewentualni adepci „czarnego sportu” nie patrzyliby przychylnym okiem na sport, który nie promuje polskich wychowanków.