Starosta bialski powiadomił prokuraturę w sprawie nielegalnej wycinki 16 hektarów lasu w gminie Rossosz. Jednocześnie dziwi się, że mieszkańcy nie reagowali wcześniej. A protestujący uważają, że urzędnicy szukają teraz „kozłów ofiarnych”.
Sprawa wykarczowanego lasu wyszła na jaw, po tym jak inwestor zapowiedział, że postawi tam 8 dużych kurników, a w każdym z nich ma się znaleźć 72 tys. kurcząt. Jednak, takiego sąsiedztwa nie chcą mieszkańcy, którzy zawiązali komitet protestacyjny. Gdy ich sprzeciw nabrał rozgłosu, okazało się że wycinka lasu odbyła się nielegalnie. Bada to teraz Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Lublinie, która przeprowadziła już lustrację terenową.
– Wyniki lustracji potwierdzają, że w granicach analizowanych działek dokonano wyrębu drzewostanu – mówiła nam kilka tygodni temu Anna Sternik, p.o. rzecznika Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych.
11 sierpnia instytucja skierowała pismo do Starostwa Powiatowego w Białej Podlaskiej "w sprawie legalności pozyskania drewna na działkach objętych postępowaniem". – Do dziś nie otrzymaliśmy odpowiedzi – zaznacza Sternik.
Tymczasem, starosta bialski Mariusz Filipiuk podjął już pewne kroki. – Wysłaliśmy stosowne zawiadomienie do prokuratury rejonowej – mówi. – Poza tym w ubiegłym tygodniu na mocy artykułu 52. Kodeksu Pracy (zwolnienie dyscyplinarne–przyp. red.) rozwiązałem stosunek pracy z pracownikiem, który od kwietnia 2019 roku pełnił nadzór nad tym obszarem leśnym. Były też inne przesłanki do tego – przyznaje Filipiuk.
Ale starosta wytyka też, że nikt z mieszkańców nie zareagował wcześniej. – Ubolewam, że od 2018 roku nikt nie zawiadomił starostwa, że tam ktoś dokonuje nielegalnej wycinki. Ja dowiedziałem się o tym w momencie gdy media zaczęły o tym mówić – zaznacza.
Członkowie komitetu protestacyjnego uważają jednak, że to "szukanie kozłów ofiarnych". – Tak, widzieliśmy jak wycinają drzewa. Las pustoszał, ale pozostawały pojedyncze sztuki, co mogło sugerować, że nastąpi jego zalesienie – tłumaczy pan Andrzej. – Nie jesteśmy na tyle podejrzliwi, aby sprawdzać pod kątem dokumentów, na jaką ilość drzew właściciel działki ma pozwolenie na wycinkę – zauważa mieszkaniec.
W ocenie komitetu protestacyjnego, urzędnicy mogą obecnie nałożyć na właściciela obowiązek ponownego zalesienia działek. Jednak nielegalnej wycinki dokonała firma, a inwestor, który chce postawić kurniki, to już kolejny właściciel tej działki.
– Gdyby w 2018 roku nas powiadomiono (wtedy miała rozpocząć się wycinka– przyp. red.) wówczas moglibyśmy wydać decyzję nakazującą odtworzenie tego lasu, który został nielegalnie wycięty. Ale w związku z tym, że informacja dotarła do nas późno, nie mamy dzisiaj możliwości prawnych by cokolwiek zrobić – przyznaje starosta. – Nielegalna wycinka na swojej działce jest wykroczeniem. Ale po roku takie sprawy ulegają zatarciu. Analizowaliśmy to z prawnikami – dodaje Filipiuk.
Mieszkańcy zwracają jeszcze uwagę, że gdy przekwalifikowano teren leśny na rolny, to las wcale "nie był wycięty do zera". – W tym czasie rosły tam pojedyncze drzewa. Do tej pory na wyrębie są pniaki. Czy na pewno zachowano wszelkie przepisy wydając taką decyzję – zastanawia się pan Andrzej.
– Klasyfikator z uprawnieniami pojechał na miejsce i stwierdził, że tam nie ma lasu. Miał takie możliwości prawne, aby zmienić to na grunt rolny – odpowiada z kolei starosta.
Przypomnijmy, że inwestor do czasu rozstrzygnięcia postępowania Lasów Państwowych, zawiesił procedurę w sprawie wydania decyzji środowiskowej. Wcześniej z projektu wycofała się spółka Wipasz, która w powiecie bialskim ma zakłady drobiarskie.