Skala tego przestępstwa wydaje się wręcz nieprawdopodobna. To nie jest zwykła kradzież tylko zostawienie dosłownie pustych ścian. Po przejściu tych złodziei nie zostaje już nic – denerwuje się właściciel domku letniskowego nad jeziorem Piaseczno.
Rozpłucie Pierwsze. Wąska droga biegnie równolegle do jeziora Piaseczno. W stronę wody odchodzą od niej ślepe uliczki.
– Każda ma jakąś nazwę ale to chyba tylko nazwy zwyczajowe. Wprowadzone po to, żeby znaleźć odpowiedni domek – mówi nasz rozmówca.
Bo wzdłuż każdej uliczki stoją domki letniskowe. Wszyscy znają tu wszystkich. W sezonie jest tłoczno, gwarno i wesoło. Przyjeżdżają właściciele, ich znajomi, rodziny. Niektóre domki są wynajmowane. W nich ruch jest największy. Inaczej jest teraz.
– Zima to martwy sezon. Nikt tam na stałe nie mieszka ale co jakiś czas ktoś jedzie, żeby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Czy nic się nie dzieje. To rodzaj takiej obywatelskiej sąsiedzkiej straży – słyszymy.
A sprawdzać trzeba, bo zimą włamania zdarzają się regularnie. Jak mówią właściciele, z którymi rozmawiamy, wielu z nich z tego właśnie powodu zabiera na zimę co cenniejsze przedmioty. Wszystko dlatego, że zdarzało im się im odkryć wiosną wybite okno i odnotować kradzież telewizora, piekarnika, czy płyty ceramicznej. Często nie zawiadamiali o tym nawet policji. Łatwiej było machnąć ręką i uznać, że sprawcami mogą być mieszkańcy okolicznych miejscowości, którzy na przednówku szukali czegoś, co szybko można spieniężyć.
– Zdarzało się też, że do domków włamywała się okoliczna młodzież żeby urządzić sobie sylwestra. Dobrze, że domków z domem nie puścili – sapie nasz rozmówca i dodaje, że z rozmów z sąsiadami wie, że większość daczy m.in. z tego właśnie powodu jest ubezpieczona od pożarów ale nie od kradzieży.
Teraz może się to zmienić, bo diametralnie zmienił się sposób kradzieży.
– Nie mam pojęcia, jak to się odbywa ale wyobrażam sobie szajkę, która przyjeżdża busem albo robi nawet wiele kursów. Nie kradną, co wpadnie w ręce i nie uciekają szybko. To musi być spokojnie i metodycznie działająca ekipa ze śrubokrętami. Biorą wszystko, dosłownie wszystko, bardzo troszcząc się przy tym o to, żeby ukradzione rzeczy przetransportować w idealnym stanie. Z jednego domku nie zdążyli wywieść wszystkiego zanim sprawa się wydała i stąd wiadomo, jak to wygląda. Rozkręcone zostały tam meble z Ikei i złożone pieczołowicie w kupki. Obok leżały wszystkie posegregowane śrubki. Były też sztućce zwinięte do kupy żeby komplet się nie pogubił – opowiada nasz rozmówca.
Do pierwszych takich kradzieży miało dojść w styczniu tego roku przy ul. Na Wspólnej. W ostatni piątek właściciele powiadomili policję o kolejnych włamaniach. Tym razem doszło do nich przy ul. Krótkiej.
– Rzeczywiście od początku tego roku odnotowaliśmy sześć zgłoszeń dotyczących kradzieży w domkach letniskowych. Rzeczywiście straty są wyjątkowo rozległe – przyznaje mł. asp. Izabela Zięba, z Komendy Powiatowej Policji w Łęcznej. – Łupem pada wszystko. To m.in. sprzęt elektroniczny i elektryczny, narzędzia, odzież, pościel, środki czystości nawet te już otwarte, zlew z baterią, sprzęt rekreacyjny, lampy, kinkiety, meble…
Właściciele domków dodają do listy zdemontowane i wywiezione kabiny prysznicowe, zabudowy kuchni, naczynia…
– Wszystko. Po prostu wszystko. Sąsiad miał kable puszczone w specjalnej osłonce po ścianie to i je wyciągnęli, zwinęli i naszykowali do wywiezienia. Biorą zarówno rzeczy droższe, jak i te nic nie warte. W jednym z domków były ubrania dzieci. Takie, które nie nadają się już do chodzenia w mieście ale idealnie sprawdzą się na wsi. Nawet to zabrali – mówi nasz informator. – To wygląda tak jakby ktoś się pobudował i teraz bierze wszystko żeby się na wiosnę meblować i wprowadzać. Napiszcie o tym żeby ostrzec innych właścicieli domków. Nie do wszystkich mamy telefony. Nie wszystkich możemy poinformować.
– Trwają czynności w sprawie kradzieży z włamaniami. Zmierzamy do ustalenia sprawców tego czynu – dodaje mł. asp. Izabela Zięba.