Policjanci z puławskiej patrolówki zatrzymali 30-latka z Puław, który na osiedlu Norwida uszkodził auto. Wyrwał lusterko, uszkodził maskę, błotnik, lampę i dwie szyby, a następnie groził, że podpali samochód. Gdy zobaczył policjantów, zwyzywał ich i zaczął uciekać. Zatrzymany przez mundurowych stwierdził, że żartował.
Wszystko wydarzyło się wczoraj (20 stycznia) około godziny 4. Ze zgłoszenia, które wpłynęło do dyżurnego wynikało, że na osiedlu Norwida agresywny mężczyzna niszczy zaparkowany tam samochód. Miał głośno krzyczeć, a w pewnym momencie zaczął wkładać kawałki tektury między koło a nadkole krzycząc, że podpali auto.
Na miejsce natychmiast został wysłany patrol. Gdy policja przyjechała, mężczyzna akurat urwał urwał lusterko w Chevrolecie. Gdy zauważył policjantów, zaczął krzyczeć jeszcze głośniej, wyzywając przy okazji funkcjonariuszy.
W końcu zaczął uciekać w stronę ulicy Kaniowczyków krzycząc, że się podpali. Policjanci dogonili go i zatrzymali. Widząc, że w dalszym ciągu nie reaguje na polecenia, szarpie się i zachowuje nieracjonalnie, za pośrednictwem dyżurnego wezwali na miejsce karetkę pogotowia.
W asyście policjantów mężczyzna został przewieziony do szpitala. Jeszcze w trakcie badań stwierdził, że jego zachowanie to były żarty i nie miał zamiaru niczego podpalać. Badania wykazały, że 30-latek jest trzeźwy, nie wymaga hospitalizacji i może przebywać w policyjnym areszcie. Po wykonaniu z nim czynności, trafił za kraty.
Właścicielka Chevroleta została przesłuchana. Policjanci wykonali oględziny uszkodzonego samochodu. Straty oszacowano na 3 tysiące złotych. 30-letni puławianin został przesłuchany. Usłyszał dwa zarzuty: uszkodzenia samochodu oraz znieważenia policjantów. Grozi mu kara pozbawienia wolności do 5 lat.