– Jestem zbulwersowany postawą parlamentarzystów PiS, tym bardziej że są z mojej opcji politycznej – nie ukrywa Ryszard Siwek, chirurg dziecięcy z Lublina z 40-letnim stażem, autor listu do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Lekarz od ponad roku próbował umówić się na spotkanie w którymś z lubelskich biur poselskich rządzącej partii. – W moim zawodzie problemy służby zdrowia skupiają się jak w soczewce i chciałem nimi zainteresować naszych posłów. Rekordem była szybka, bo w ciągu 6 dni, odpowiedź senatora Jacka Burego (Polska 2050 - red.), który przyjął mnie osobiście i przynajmniej wysłuchał. A później będzie tak, że posłowie obudzą się za pięć 12, kiedy zacznie się kampania wyborcza, a potem znów zapomną o swoich wyborcach.
List Ryszarda Siwka do prezesa PiS
W. Pan
Jarosław Kaczyński, Prezes Prawa i Sprawiedliwości
Panie Premierze, stale przypomina Pan posłom i senatorom PiS oraz działaczom partii w terenie, że trzeba iść do ludzi i rozmawiać. Z przykrością stwierdzam, że dzisiaj takich rozmów z parlamentarzystami miasta Lublina prawie już nie ma.
W sierpniu 2021 r. poprosiłem o spotkanie z Panem Posłem Janem Kanthakiem. Przez 9 miesięcy nie otrzymałem odpowiedzi. Ponowiłem prośbę. Powtórnie bez efektu.
Podobny zarzut kieruję do Pana Posła Sylwestra Tułajewa. Od lata ubiegłego roku jego biuro poselskie było zamknięte, a telefon stacjonarny głuchy. Dopiero wiosną tego roku pojawił się nowy pracownik biura i obiecał spotkanie z posłem. Jak dotychczas także bez rezultatu.
W związku z protestami w ochronie zdrowia w sierpniu ubiegłego roku poprosiłem o przedyskutowanie tego z Panem Senatorem Grzegorzem Czelejem, z zawodu dentystą. Na ręce sekretarki złożyłem materiały na przyszłe spotkanie. Pomimo upływu roku do spotkania nie doszło.
Kolejne kroki skierowałem do Pani Poseł Gabrieli Masłowskiej, zasiadającej w Komisji Zdrowia Parlamentu. Nareszcie doszło do spotkania, na którym chciałem zapoznać ją z problemami ochrony zdrowia oparte na moim, ponad czterdziestoletnim, doświadczeniu zawodowym lekarza i pacjenta. Niestety spotkanie to okazało się dla mnie wielkim zawodem. Pani Poseł była bardzo zdziwiona, że w spotkaniu z nią uczestniczy lekarz, bowiem według niej, w tej grupie zawodowej PiS ma poparcie w granicach 1%. Spotkanie trwało zaledwie kilka minut, podczas którego głównym dyskutantem był jej mąż, a ona po chwili przerwała je tłumacząc to innymi pilnymi obowiązkami. Poprosiła o dostarczenie materiałów na następne spotkanie, bowiem bez nich nie będzie gotowa do dyskusji. Spełniłem jej prośbę. Pomimo upływu 8 miesięcy nie dostałem żadnej odpowiedzi.
Piątą próbę rozmowy podjąłem w sąsiednim, chełmskim okręgu z Panią Poseł Anną Dąbrowską-Banaszek, lekarzem medycyny, reprezentującą PiS w tym okręgu. Też bez efektu.
W tej sytuacji pozostał jeszcze tylko Pan Poseł Przemysław Czarnek. Pracownik jego biura poinformował mnie o możliwości spotkania z Panem Ministrem pod koniec sierpnia. Jest nadzieja.
Panie Premierze, posłowie z Lublina nie tylko unikają rozmów ze swoimi wyborcami, ale nie rozmawiają również z innymi przedstawicielami PiS. Jak poinformował mnie jeden z pracowników biura poselskiego, posłowie ci nie uczestniczyli nawet w inauguracji otwarcia nowego Okręgu Miasta Lublin. Czy to jest jeszcze nadal jedna drużyna?
Dlatego Pańska decyzja o reorganizacji struktur partii była konieczna, bowiem Pan Minister Krzysztof Michałkiewicz, pełnomocnik starego okręgu, większość czasu spędzał w Warszawie i dla wyborców z Lublina był niedostępny. Mam nadzieję, że nowo powołany przez Pana pełnomocnik Okręgu Miasta Lublin Pan Piotr Breś będzie otwarty na kontakty z mieszkańcami naszego miasta.
Panie Premierze, Pana zaciekły wróg polityczny Pan Profesor Paweł Śpiewak, podczas dyskusji telewizyjnej dotyczącej Pańskiej emerytury, stwierdził z przekąsem: „O jakiej emeryturze my tu mówimy, przecież Kaczyński ma dopiero 72 lata”. Uznał, że Pański wiek metrykalny w polityce to wiek juniora, zwłaszcza w odniesieniu do wieku obecnego i poprzedniego Prezydenta USA. Nie ma Pan wyjścia. Czeka Pana ciężka praca. To nie tylko obowiązek szefa partii, ale dodatkowa konieczność spowodowana słabym wsparciem ze strony zaplecza PiS-su w terenie. Emerytura musi poczekać.
Wobec powyższego wyłania się pytanie, czy przyszłość polityczną powinni kreować tylko młodzi, czego ciągle domagają się starzy? Czasami, z pewnych powodów, muszą to czynić starsi.
Jako lekarz nie potrafię zrozumieć, dlaczego niektórzy posłowie i senatorowie, zwłaszcza lekarze, unikają rozmów o problemach zdrowia?
Czyżby to było ważne tylko za pięć dwunasta przed wyborami, podczas których wszyscy kandydaci wszystkich ugrupowań jednym chórem zapewniają, że zdrowie jest najważniejsze? Dlaczego już teraz prawie nikt nie dostrzega tego, że dzięki transferom społecznym nawet dzieci z uboższych rodzin i emeryci korzystają z odpłatnej ochrony zdrowia? Nawet najwięksi wrogowie PiS-u wśród lekarzy, praktykujących odpłatnie, stwierdzają, że jeszcze nigdy nie było takiej prosperity w prywatnych podmiotach leczniczych jak za obecnych rządów.
Ilu ludzi pamięta jeszcze, że przed 7 laty na operacje zaćmy seniorzy oczekiwali kilka lat, a dzisiaj kilkadziesiąt ośrodków medycznych w naszym regionie zachęca do takich zabiegów, często bez kolejki. Kolejne przykłady to rezonans magnetyczny i tomografia komputerowa bez limitów, pierwsza wizyta bez kolejki w 4 deficytowych specjalnościach, profilaktyka 40+ i wiele innych.
Jednocześnie nie należy pomijać niekorzystnych zjawisk. Pomimo największego wzrostu nakładów na ochronę zdrowia niepokój musi budzić nadmierna ilość nieuzasadnionych hospitalizacji i nieuzasadnionego przedłużania pobytu szpitalnego. Budżet ochrony zdrowia traci przez to wiele miliardów złotych. Kiedy niemal cały świat przesuwa leczenie ze szpitala do ambulatorium, my postępujemy odwrotnie. Głównym powodem tego jest chęć pozyskiwania łatwych pieniędzy i potwierdzanie potrzeby utrzymywania nierentownych oddziałów. Z przykrością należy stwierdzić, że ten proceder był wykorzystywany przez niektóre szpitale leczące pacjentów na covid-19. Ponadto, nieuzasadnione hospitalizacje, obok strat finansowych, ograniczają wolność osobistą człowieka.
Innym problemem, szczególnie negatywnie odbijającym się na funkcjonowaniu całego systemu ochrony zdrowia, jest ogromny kryzys kadrowy spowodowany odpływem z kraju dziesiątków tysięcy lekarzy po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej, obniżenie ilości miejsc na wydziałach lekarskich oraz rezygnacją wielu medyków z pracy przy pacjencie. Stąd niezbędne stało się zwiększenie limitu miejsc na akademiach medycznych, co już się dzieje, oraz tworzenia nowych wydziałów lekarskich przy uniwersytetach, co również będzie miało miejsce wkrótce na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Jednak znacząca poprawa nastąpi dopiera za 20-30 lat.
Tymczasem w najbliższym czasie za zdrowie Polaków odpowiadać będą najczęściej lekarze emeryci, najliczniejsi wśród medyków. Dlatego warto, a nawet trzeba zachęcać ich do dalszej pracy.
Warto również nakłaniać sporą liczbę lekarzy do powrotu do pracy przy chorym. Ani GUS, ani Naczelna Izba Lekarska nie potrafią odpowiedzieć na proste pytanie, gdzie jest kilkadziesiąt tysięcy lekarzy posiadających prawo wykonywania zawodu, ale nie pracujących z pacjentem (ok. 60.000)?
Panie Premierze, piszę o tym do Pana tylko dlatego, że parlamentarzystów lubelskich to nie interesuje. To tylko mała część problemów, które spotykam w mojej praktyce. W opinii moich pacjentów, mieszkających w Polsce i poza jej granicami, ocena naszej ochrony zdrowia jest wyższa, niż się o niej słyszy i mówi w powszechnych przekazach. Dlatego rozmowa o tym jest konieczna.
Ryszard Siwek