To właśnie dzięki jednemu z najważniejszych filarów europejskiej tożsamości, mogłem podjąć pracę w dowolnym kraju Unii Europejskiej, studiować i uczestniczyć w wielu programach stypendialnych oraz zdobyć dodatkowe kwalifikacje – pisze pochodzący z Lublina Michał Siewniak*, od 15 lat mieszkający w Wielkiej Brytanii.
Pamiętam jak kilka lat temu, moja córka miała w swojej szkole tak zwany dzień bez mundurka (non-uniform day). Nie wiedziała, w co się ubrać, ale po dłuższym namyśle wybrała polską koszulkę piłkarską z moją, jak to się potocznie mówi „ksywką” (tak, ksiądz!), i chorwacki szalik. Kiedy ją zapytałem o ten, a nie inny wybór ubrań na „rewię mody”, jaką niewątpliwie jest „non-uniform day”, ona po prostu odpowiedziała: „Ja jestem obcokrajowcem”. Byłem mile zaskoczony, a jej odpowiedź także mnie zmusiła do głębszej refleksji i nie ukrywam, że czułem ogromną radość. Akceptacja i codzienne „świętowanie różnorodności”, także tej europejskiej, jest częścią naszego DNA, a moja córka tę tezę tylko potwierdziła.
Moje dzieci urodziły się w Wielkiej Brytanii, w prawdziwie wielokulturowej rodzinie. Jestem Polakiem, a moja żona pochodzi z Chorwacji. Mam oczywiście świadomość, że ich europejska tożsamość i poczucie przynależności, do różnych kultur i tradycji, nie zostaną im odebrane, aczkolwiek wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej może w dużym stopniu wpłynąć na ich przyszłe życie. Co do tego nie mam żadnych wątpliwości.
W marcu 2001 roku, po raz pierwszy wyjechałem do Zagrzebia na stypendium naukowe. Pamiętam swoje życie w Chorwacji przed przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej. Pamiętam, że co miesiąc musiałem odwiedzać miejscowy posterunek policji, aby „udowodnić”, że jestem prawdziwym studentem. Niby nic strasznego, ale były momenty, kiedy czułem się troszkę jako obywatel „drugiej kategorii”. Kiedy w latach 2004-2005 mieszkaliśmy we Włoszech, moja żona musiała dość długo czekać na swoje pozwolenie na studia i pracę.
Swoboda przemieszczania, czyli tak zwany freedom of movement, jest od wielu lat częścią naszego życia. Jest mocno zakorzeniona w naszej świadomości. Zawsze mocno docenialiśmy możliwość życia w różnych częściach Europy. Każde doświadczenie otwierało nam nowe horyzonty i uczyniło z nas bardziej „światłych obywateli” (tak nam się przynajmniej wydaje!).
31 grudnia Wielka Brytania zakończyła oficjalnie swoje członkostwo w Unii Europejskiej. Chociaż Wielka Brytania opuściła blok państw członkowskich pod koniec stycznia 2020 r., to właśnie 31 grudnia skończył się tak zwany okres przejściowy. Tak jak już powiedziałem, swoboda przemieszczania odegrała bardzo istotną rolę w naszym życiu. Co więcej, dla wielu osób, także dla mojej rodziny, stała się w jakimś stopniu „sposobem na życie”. To właśnie dzięki jednemu z najważniejszych filarów europejskiej tożsamości, mogłem podjąć pracę w dowolnym kraju Unii Europejskiej, studiować i uczestniczyć w wielu programach stypendialnych oraz zdobyć dodatkowe kwalifikacje.
Mam świadomość, że ten nowy rozdział w historii Wielkiej Brytanii nie jest „końcem świata”. Wiem, że każdy z nas z pewnością przyzwyczai się do nowej rzeczywistości. Aczkolwiek dla mnie osobiście to mocno rozczarowujące, że podczas gdy portugalskie wino, hiszpańskie pomarańcze i francuski ser nadal będą się swobodnie przemieszczać, bez dodatkowych opłat i ceł, ludzie nie będą już bez ograniczeń mogli korzystać z tych fantastycznych przywilejów. Myślę, że jest zdecydowanie za późno aby płakać nad rozlanym mlekiem, ale wydaje mi się, że wyspiarze będą długoterminowo swojej decyzji żałować. Nie ukrywam, że 31 grudnia czułem smutek i nostalgię, choć jako obywatel Polski, mieszkający na wyspach już 15 lat, oczywiście życzę Brytyjczykom pasma samych sukcesów.
* Michał Siewniak jest nauczycielem po KUL, od 12 lat pracuje w sektorze pozarządowym. Były radny powiatu Welwyn Hatfield, zaangażowany w wiele inicjatyw społecznych
>>> Pochodzisz z woj. lubelskiego i mieszkasz w Wielkiej Brytanii? Napisz jak Brexit wpłynął na Twoje życie. Czekamy na Wasze opinie: redakcja@dziennikwschodni.pl