Nowa latarnia stała tydzień i wjechało w nią auto. Mieszkańcy Poniatowej wyliczają ile było niebezpiecznych sytuacji, które mogły się skończyć tragicznie. Na sołeckim spotkaniu zadecydowali: chcemy barier przy szosie. Marszałek województwa mówi: nie, wskazując na chodnik i znaki ograniczające prędkość
Byle deszczyk popada i kierowcy jadący od strony Opola Lubelskiego do Lublina wypadają z szosy. Tak o sytuacji na fragmencie drogi wojewódzkiej 832, który tworzy poniatowską ulicę Młynki mówią mieszkańcy.
Narzekają właściciele posesji, którym samochody niszczą bramy i ogrodzenie.
Narzekają piesi, bo się boją, że idąc chodnikiem, nie uciekną przed pojazdem, który wpada w poślizg. A o poślizg podobno tu bardzo łatwo.
– W tym roku chyba było już ze sześć takich sytuacji. Niedawno o mało nie doszło do tragedii. Gdyby ktoś wówczas szedł, to by już nie żył – relacjonuje Wiesław Kręgiel, sołtys Młynek.
Wszystkie pieniądze na bariery
Ulica Młynki to także teren sołecki i na ostatnim zabraniu sołeckim dużo się o tej sprawie mówiło.
– Na odcinku drogi od ul. Zachodniej do skrzyżowania z ul. Fabryczną są dwa bardzo ostre i niebezpieczne zakręty. Wzdłuż drogi jest nowo wybudowany chodnik, korzystający z niego piesi są zagrożeni. Zamontowanie barier lub innej formy zabezpieczenia znacznie polepszyłoby bezpieczeństwo – uzasadniał radny Dariusz Głogowski interpelację, którą wystosował w tej sprawie. I tłumaczy, że przez wiele lat walczono o zrobienie chodnika, były tylko pobocza z których musieli korzystać piesi. W końcu miasto z własnych funduszy zrobiło tu remont. I bardzo dobrze, bo wiele osób tędy chodzi. Pojawiły się też oznakowane przejścia dla pieszych i latarnie – dodaje radny.
Ponieważ sprawa dotyczyła fragmentu drogi wojewódzkiej, burmistrz Poniatowej zwrócił się do Zarządu Dróg Wojewódzkich w Lublinie z prośbą o ustawienie barier ochronnych w miejscu wskazanym przez radnego.
Radny liczył, że ZDW przynajmniej dołoży się do potrzebnej inwestycji, zwłaszcza, że mieszkańcy chcą partycypować w przedsięwzięciu.
Jak relacjonuje sołtys, na ostatnim spotkaniu gdy zapadała decyzja na co przeznaczyć fundusz sołecki, wybór był dla lokalnej społeczności oczywisty: cała kwotę czyli 30 tysięcy złotych wydać na bariery na zakrętach ul. Młynki.
Znaki i ograniczenia
Tymczasem okazuje się, że dla marszałka województwa, problemu w tym rejonie Poniatowej nie ma.
Krzysztof Tajer, p.o. kierownika Oddziału Drogownictwa i Ruchu Drogowego UMWL w piśmie do władz miasta poinformował, że wniosek o ustawienie barierek został rozpatrzony negatywnie. Wylicza, że ulica wyposażona jest w chodnik odsunięty od krawędzi jedni i oddzielony od niej pasem zieleni. W obrębie pierwszego łuku poziomego obowiązuje ograniczenie prędkości do 40 km na godzinę. Na dalszym odcinku ul. Młynki obowiązuje ograniczenie do 50 km na godzinę, bo to obszar zabudowany.
To wszystko zdaniem urzędników marszałka zapewnia bezpieczeństwo zarówno ruchu pieszego jak i samochodowego na odcinku DW 832 od ul. Fabrycznej do ul. Lubelskiej.
– Oczywiście, że są znaki – przyznaje sołtys i dodaje, że to nie zmienia sytuacji, że jest niebezpiecznie.
Po prostu kierowcy nie przestrzegają ograniczeń.
Miejscowi wiedzą
Mieszkańcy podejrzewają, że zbyt duża prędkość to jedno a wadliwe wyprofilowanie drogi drugie. Zbyt wielu kierujących wylądowało już na słupkach, bramach wjazdowych i latarni, żeby problem nie leżał też w samej jezdni. Nawierzchnia robi się tam śliska nawet po niewielkich opadach. Poza tym, jak tłumaczą zainteresowani montażem barier, zakręty mają spadek w kierunku domów, więc nic dziwnego, że wylatujący z szosy lądują na prywatnych posesjach robiąc większe lub mniejsze szkody.
– Teraz się trochę uspokoiło, częściej kierowców znosi albo do sąsiadów pod „11” albo po przeciwnej stronie. Nawet ubezpieczyciel, który przychodził szacować szkody mówił, że to pewnie wina drogi. Może i tak jest. Ze dwa zdarzenia były poważne, że pogotowie było. Jeden kierowca mi skosił trzy słupki, inny wyrwał bramę razem z rolkami – wylicza Krzysztof Kręgiel, który mieszka przy ul. Młynki pod „13”.
Wspomina sytuację, kiedy z sąsiadem naprawiał zniszczone ogrodzenie i na szczęście odwrócił się i zobaczył kolejne auto, które dziwnie zachowuje się na drodze. – Tylko krzyknąłem i uciekliśmy, a samochód rozwalił to co postawiliśmy – opowiada mężczyzna, który sugeruje, że jeśli nie da się postawić barier, to żeby przynajmniej nad drogą umieścić jakiś znak ostrzegający kierowców spoza tego terenu, że to niebezpieczne miejsce.
– Bo miejscowi wiedzą. Albo zwolnią, albo nie. Choć to nie musi być kwestia prędkości. Widziałem osobówkę, która wcale nie jechała szybko, a gdy kierowca przyhamował na tym zakręcie, stracił przyczepność i zaczęło go znosić. Jak nie było chodnika, to ludzi mniej tu było, a teraz strach, że coś się stanie – dodaje mieszkaniec.
– Będziemy się odwoływać od decyzji, liczymy na dobrą wolę ZDW, zwłaszcza, że chcemy, na tyle na ile to możliwe, dołożyć się do inwestycji. Zbierzemy podpisy, listę dołączymy wysyłając odwołanie – zapowiada radny Głogowski, który chce zacząć zbiórkę od osób, których posesje ucierpiały w wyniku kolizji i wypadków.