Jedna bała się kotów, druga była mistrzynią pióra i kaligrafii, a siostra Beata jest bardzo poziomkowa – Rozmowa z Moniką Spuz-Szpos, ikonopisem, której wystawę „Karmelitanki lubelskie/prawizerunki” można zobaczyć w DDK „Węglin’ w Lublinie.
Skąd pomysł na „pisanie” ikon?
– Zainteresowanie ikoną towarzyszy mi od wielu lat. Długo miałam przekonanie, że nie jestem jeszcze gotowa, żeby malować, a dokładnie „pisać” ikony. W zaciszu domowym długo zgłębiałam teksty o ikonach, w końca trafiłam na warsztaty pisania ikon, prowadzone przez Maję Podleśną przy parafii greckokatolickiej na Sławinku. Jeździłam też na kursy do innych ikonopisarzy z Polski i Ukrainy.
Ikonostas, w którym są umieszczone ikony jest przejściem między światem widzialnym i niewidzialnym. Co to znaczy pisać ikony?
– W języku starocerkiewnym czy rosyjskim pisać znaczy malować. Pisanie ikon porównuję do nauki odręcznego pisania. Im dłużej piszemy, tym nam to staranniej wychodzi. Przystępując do pisania ikon zaczynamy poznawać tajniki ikony. Począwszy od tego, jak uciera się pigmenty, z czego robimy medium (żółtko z białym wytrawnym winem) przez symbolikę kolorów, w której kolor złoty jest najwyższym możliwym oddaniem chwały Bogu.
Pisanie ikony jest procesem, również w wymiarze duchowym.
A skąd pomysł na to, by sięgnąć do historii karmelitanek lubelskich i na ikonach umieszczać katolickie zakonnice?
– Pomysł zrodził się ze spotkania z prof. Anną Nowicką-Struską z UMCS, która posiada rozległą wiedzę o karmelitankach lubelskich. W trakcie licznych rozmów okazało się, że pierwsze cztery lubelskie karmelitanki, które przybyły do Lublina 1 listopada 1624 roku, są dobrze opisane w kronikach klasztornych, natomiast nigdy nie doczekały się swoich portretów.
Nie znamy ich wizerunków.
Ale znajdziemy m.in. opisy czego się bały, albo co lubiły. Postanowiłam stworzyć dziewięć prawizerunków mniszek, które nie są świętymi czy błogosławionymi, ale skoro żyły pobożnie, to chciałam je namalować w stylistyce ikony. Aby ich portrety były spójne poprzez wymiar deski, kolorystykę habitów i bose stopy, ale różnią się od siebie tym, co ludzkie, czyli wyglądem twarzy i wyróżniającymi je cechami.
Gdzie mieszkały siostry?
– W klasztorze przy ulicy Poczętkowskiej (dziś Staszica) i przy Świętoduskiej. Możemy się domyślać, że tam zostały pochowane i bardzo prawdopodobne, że ich doczesne szczątki i fragmenty szat tam się znajdują.
A pani postanowiła je ożywić. Opowiedzmy o siostrach z pani ikon. Pierwsza to...
– Beata od Matki Bożej czyli Beatrycze Drzewicka, o której w kronikach czytamy, że: „Jako gdy w śmiertelnej chorobie siostra Beata od medyków na śmierć była osądzona, przełożona matka Anna upominała ją, aby nie umierała, bo jej na to nie daje pozwolenia; natychmiast poczęła się mieć lepiej i przyszła do zdrowia”. Namalowałam siostrę Beatę z krzaczkiem poziomek, ponieważ tak gorliwie się modliła, że ożywiła uschniętą roślinę. Miała też ożywić uschnięte drzewo orzecha. Tło ikony ozdobione jest 24 karatowym złotem, podrzeźbiłam je w kwiaty, owoce i liście poziomek. Tak, że siostra Beata jest bardzo poziomkowa.
Kolejna ikona?
– Przedstawia dwie bardzo młode siostry. To Agnieszka od Trójcy Świętej czyli Agnieszka Myszkowska i Agnieszka od Narodzenia Najświętszej Marii Panny i św. Józefa czyli Agnieszka Wężykówna. Nie spotkały się nigdy. Agnieszka Myszkowska jako młodziutka nowicjuszka zmarła kilka lat przed pojawieniem się w klasztorze Agnieszki Wężykówny. W kronikach zapisano, że obie zmarły bardzo młodo, „jak świeżo ścięty kwiat”. Dlatego umieściłam je razem na ikonie. Obie trzymają w rękach lilie, symbol świętości, czystości i młodości, w kronikach przedstawiono je z niezwykłą czułością.
Anna od Jezusa trzyma na rękach kota. Co to za historia?
– To Jadwiga Stobieńska, która była wieloletnią mistrzynią nowicjuszek. Siostry wierzyły w mistyczne uniesienia Anny od Jezusa. Po jej śmierci między konwentami lubelskimi miało dojść do konfliktu o ciało Anny. Mniszka bardzo bała się kotów, więc jako umartwienie i pokutę zadawała sobie branie kotki na ręce. W żywocie Anny od Jezusa czytamy, „że z przyrodzenia brzydzieła się bardzo kotką, jednak dla przezwyciężenia natury upraszała sobie u przełożonej odprawować z nią mortyfikacyje głaszcząc ją potem z wielką swoją przykrością,”
Następna siostra?
– To Teresa od Jezusa Maryi czyli Katarzyna z Kretkowskich Ligęzina – córka Łukasza, żona Adama Ligęzy, fundatorka klasztoru lubelskiego św. Józefa, nieszczęśliwa mężatka i wdowa, która kilkakrotnie była przeoryszą konwentu. W zapiskach znalazłam informację, że Teresa od Jezusa Maryi lubiła rozpieszczać młode siostrzyczki rozmaitymi słodkościami z apteczki. Dlatego przedstawiłam ją na ikonie ze skrzyneczką, w której są buteleczki z lekarstwami. Teresa od Jezusa i Maryi trzyma w dłoni łyżeczkę, którą wydzielała lekarstwa, ale i lecznicze likiery i nalewki.
Mamy drugą Teresę?
– To Teresa Barbara od Najświętszego Sakramentu czyli Teofila z Kretkowskich Zadzikowa – córka Andrzeja, żona Jana Zadzika. Żyła w latach 1609-1670, w klasztorze św. Józefa przebywała od 1634 roku. Ceniła książki i święte obrazki, panowało przekonanie, że doznaje ekstaz i widzeń mistycznych. W jej żywocie czytamy, że „Jeden też znaczny człowiek, ociec nieboszczki matki naszej Beaty, za pewne zeznawał, że kiedy w kracie klęczała, widział wielką światłość koło niej i szczególne jakieś nabożeństwo i pociechę na duszy czuł pod ten czas”.
W innym miejscu zapisano, że: „wymyślała z pachnących rzeczy pudełeczka do hostyjej, skrzyneczki do kluczyków od cymborium ślicznie sporządzała, sposób do robienia tego podawała. Także relikwiom świętym kapliczki, szafeczki, trumienki”. Teresa Barbara panicznie bała się pluskiew. Kronikarz zapisał, że „Czyli z sporządzenia Pańskiego, czyli z okazyjej czartowskiej (bo to było w murach w klasztorze św. Józefa) kilka pluskiew latały po jej celi, pochwytała je i pogryzła”. Przyznajmy, że to specyficzne umartwienie. Na ikonie przedstawiłam ją ze świętym obrazkiem, ale u stóp i na szacie dostrzeżecie pluskwy. To dowód na to, że można swój charakter temperować do samego końca.
Kolejna siostra?
– To Maria Magdalena od Zbawiciela czyli Anna Żaboklicka, córka Andrzeja, która żyła w latach 1608-1677, w zakonie od 1633 roku. Była kronikarką lubelskiego zakonu, żywotopisarką, fundatorką trzech konwentów w Polsce i na Litwie. Pisała pięknym językiem, dlatego przedstawiłam ją z piórem gęsim i otwartą książką, w tle porzeźbiony jest fragment z kroniki pokazujący jej oryginalny charakter pisma sprzed 400 lat.
Intryguje mnie Agnieszka od Pana Jezusa Baranka.
– To Konstancja Iżycka, córka Daniela, która żyła w latach 1636-1723, w zakonie od 1653 roku. To także kronikarka, mistrzyni pióra i kaligrafii, która również miała wizje mistyczne.
Zasłynęła z wykonywania miniaturowych książeczek rękopiśmiennych, które sama projektowała, kolorowała inicjały, wstawiała obrazki. Te mniaturowe modlitewniki mieściły się w zamkniętej dłoni.
Przedstawiłam ją ze zwojem pergaminu, na którym namalowana jest ikona Jezusa Chrystusa. W tle podrzeźbione są fragmenty jej pisma. A kiedy umarła, kronikarz zapisał: „Skoro się śmierć droga wielebnej matki ogłosiła, wielkie się tłumy ludzi tak duchownych jako świeckich schodziły, oglądać drogi depozyt ciała wielebnej matki, które do podziwiania śliczne i do nabożeństwa pobudzające było. Wszyscy ją świętą nazywali, o cokolwiek z tych rzeczy zażywała, za relikwie drogie prosili. Jakoż po dziś dzień w wielkim uszanowaniu pisma jej, których wiele zastawiła, chowają, i za relikwie w szkaplerz zaszyte sobie noszą”.
Ostatnia z sióstr?
– To Eufrazja Teresa od Zwiastowania Najświętszej Marii Pannie czyli Anna Pajewska, córka Piotra, która żyła w latach 1643-1705. W jej żywocie czytamy: „Pierwsze nawrócenie moje dał mi Bóg z łaski swojej w kościele w Leżajsku przy obrazie świętej Maryi Magdaleny ciskającej z siebie klejnoty. Widząc ja ten obraz, spytałam, czemu ta święta ciska tak piękne rzeczy? Powiedzą mi, iż to leda co, ta święta gardzi tem dla Pana Jezusa, aby go zażywała na wieki, który jest nad wszystkie piękności najpiękniejszy. Za temi słowami coś mi się stało, żem tylko płakała i już wszystko uznała lada czem, a uczułam chęć wielką do stanu zakonnego”.
To jest siostra, o której najmniej wiemy. Eufrazja w ręku trzyma pióro, w tle umieściłam symboliczną kratę klasztorną.
Ikonom towarzyszy pięknie wydana książeczka.
– W formacie modlitewnika, oprawionego w brązowe płótno, gdzie znajdują się fotokopie ikon, krótkie opisy sióstr przygotowane przez prof. Anną Nowicką-Struską oraz fragmenty zapisków klasztornych.
Gdzie można zobaczyć ikony?
– Do końca tego roku na mojej wystawie w Dzielnicowym Domu Kultury „Węglin”, ul. Judyma 2a. Serdecznie zapraszam.
Wystawa się skończy, co dalej z karmelitankami?
– Najpewniej trafią do Karmelu w Lublinie lub Krakowie.