Rozmowa z Pawłem Kaczmarkiem, piłkarzem Stali Poniatowa
Paweł Kaczmarek to 36-letni pomocnik, który jest jednym z liderów Stali Poniatowa. Wraz ze swoim klubem wywalczył w tym sezonie awans do IV ligi. Jest też jednym z tych przedstawicieli lubelskiej klasy okręgowej, którzy mają niezwykle bogatą kartę zawodniczą. W swojej karierze reprezentował barwy m.in. Arki Gdynia, Korony Kielce czy Wisły Płock. W CV ma występy na wielu poziomach rozgrywkowym, w tym nawet w Ekstraklasie.
Co zadecydowało, że to właśnie Stal Poniatowa może cieszyć się ze zwycięstwa w lubelskiej klasie okręgowej i awansu do IV ligi?
- Na wstępie trzeba zaznaczyć, że Stal Poniatowa to znakomicie poukładany klub zarówno pod względem organizacyjnym, jak i sportowym. Ten fakt miał olbrzymi wpływ na nasze wyniki.
A pod względem sportowym co było decydujące?
- Myślę, że to, że zespół był znakomicie przygotowany do sezonu. Każdy zawodnik naprawdę solidnie trenował. To sprawiało, że nawet jeśli coś nam nie wychodziło w pierwszej połowie, to w drugiej było z czego „dokręcić śrubę” i rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść. Poza tym, mamy fajnych zawodników w drużynie. Potrafią oni indywidualną akcją przesądzić o wynikach spotkań. Dobrze wyglądaliśmy też pod względem taktycznym. Nikt nie biegał, gdzie chce. Mamy schematy poruszania się w ofensywie i defensywie, które konsekwentnie realizujemy. Dobrze panowaliśmy też nad tempem spotkań i wiedzieliśmy, kiedy trzeba zaatakować, a kiedy dłużej skupić się na obronie.
Słyszałem taką opinię, że kluczowe było to, że Stal Poniatowa umiała pragmatycznie podchodzić do kolejnych spotkań i punktować słabszych przeciwników. Zgadza się pan z tym?
- Z doświadczenia wiem, że kluczową kwestią w robieniu awansów jest ogrywanie zespołów z dołu i środka tabeli. Potrafiliśmy tak samo mobilizować się na mecze z ostatnią, jak i pierwszą trójką. Miejsce w tabeli rywala nie miało dla nas znaczenia. To profesjonalne podejście pozwoliło ogrywać kolejnych rywali niezależnie od tego czy mówimy o Wiśle Annopol, czy o KS Cisowianka Drzewce.
Coś pana zaskoczyło na poziomie „okręgówki”?
- To, że widziałem w naszym zespole wielu zawodników, którzy tak bardzo poważnie podchodzili do spotkań. Mogłoby się wydawać, że to amatorska liga i niektórzy przychodzą tylko „popykać” sobie w piłeczkę. Tymczasem w Poniatowej był pełen profesjonalizm i przyznam, że tego się nie spodziewałem. To zasługa m.in. trenera, który stale powtarzał nam, że musimy podchodzić do każdego spotkania odpowiednio skoncentrowani. Sam poziom mnie nie zaskoczył, co widać po mojej grze.
Czy można porównać w jakikolwiek sposób Stal Poniatowa do innych zespołów, w których pan występował?
- Ciężko, bo Stal Poniatowa to mały klub w porównaniu z tymi, w których grałem. Wiadomo, że były to większe marki niż Stal. Widać jednak, że klub jest dobrze poukładany. Jest w nim wiele oddanych osób, którzy mają pomysł na niego i chcą poświęcać swój czas. Standardy obowiązujące w Poniatowej są, jak na poziom „okręgówki” bardzo wysokie.
Pan w Poniatowej był tylko zawodnikiem czy już też działaczem?
- Od samego początku miałem propozycję, żeby klubowi pomagać w roli zawodnika. Skorzystałem z oferty, bo nie chciałem rozstawać się z futbolem. Sam byłem ciekawy, czy mi się spodoba gra na tym poziomie. Wyszło całkiem pozytywnie i nie żałuję swojej decyzji. Inna sprawa, że zawsze służę radą prezesom, trenerom czy zawodnikom.
O co powinna grać Stal Poniatowa w przyszłym sezonie?
- Nie chcę mówić za innych, więc powiem za siebie. W każdym klubie, w którym występowałem nigdy nie wskazywałem konkretnego celu. Nauczyłem się koncentrować tylko na najbliższym spotkaniu. Trzeba zawsze starać się je wygrać. Czy nam się to uda? To pokaże boisko. Myślę jednak, że z takim nastawieniem ugra się więcej.
Paweł Kaczmarek zostaje w Poniatowej?
- Fajnie byłoby pograć jeszcze w Stali, zwłaszcza, że jestem zdrowy, a z formą też jest nieźle. Moja umowa wygasła, ale będę rozmawiał z prezesem i wszystko może zakończyć się w ten sposób, że dalej będę reprezentował barwy Stali.