Senackie komisje za odrzuceniem projektu ustawy o głosowaniu korespondencyjnym w planowanych na najbliższą niedzielę wyborach prezydenckich. To, że odbędą się one w tym terminie zaczynają podawać w wątpliwość już nawet politycy Prawa i Sprawiedliwości.
Na kilka dni przed wyborami wciąż nie wiadomo czy i w jakiej formie się one odbędą.
PiS forsuje przeprowadzenie ich w sposób korespondencyjny za pośrednictwem Poczty Polskiej. Nad ustawą w tej sprawie Senat będzie głosował najprawdopodobniej w środę, ale negatywne opinie senackich komisji wskazują, że izba zawetuje projekt. To weto będzie mógł odrzucić Sejm, ale tu pojawiają się wątpliwości, czy partii rządzącej uda się uzyskać większość. Wszystko będzie zależeć od postawy posłów Porozumienia Jarosława Gowina, który od początku przeciwstawiał się organizacji wyborów 10 maja, co przypłacił utratą stanowiska wicepremiera i ministra nauki. Głosowanie w niższej izbie parlamentu odbyłoby się jednak w środę lub czwartek, co stawia znak zapytania przy terminowym dostarczeniu pakietów wyborczych do wszystkich wyborców.
– Termin 10 maja, trzeba to powiedzieć wprost, jest raczej trudny do zrealizowania – przyznał dzisiaj w Radiu ZET Jacek Sasin, minister aktywów państwowych i poseł z okręgu chełmskiego.
Sasin zaznaczył, że w grę wchodzą dwie daty: 17 i 23 maja (niedziela i sobota). – Jedynym scenariuszem, który bierzemy pod uwagę, jest ustawa o głosowaniu korespondencyjnym i wybory na podstawie tej ustawy – zaznaczył, odnosząc się do pytania o jeden z możliwych wyborczych wariantów.
Chodziło o dzisiejsze doniesienia portalu Onet, który pisał o rozważanej w obozie PiS dymisji Andrzeja Dudy. To pozwoliłoby na przeprowadzenie wyborów w terminie do połowy lipca, co według informatorów Onetu mogłoby pomóc w wyjściu z wyborczego impasu. Tuż po godz. 8 zapowiedziano „oświadczenie” urzędującego prezydenta, który ku zaskoczeniu wielu obserwatorów nie odniósł się do medialnych spekulacji, a zapowiedział rozpoczęcie budowy gazociągu „Baltic Pipe”.
Politycy partii rządzącej winą za wyborcze zamieszanie obwiniają Senat.
– Wykorzystuje on do granic możliwości termin procedowania ustawy. Senacka większość od dawna ma wyrobione zdanie na ten temat. Nie chce jej poprawiać, a tylko ją odrzucić – przekonuje Jan Kanthak, poseł PiS z okręgu lubelskiego.
– Mamy sytuację absolutnie bezprecedensową i to nie tylko w krajach naszego kręgu cywilizacyjnego, ale też w znacznie mniej dojrzałych demokracjach. Nie ma przepisów, nie wiadomo jak i kiedy wybory się odbędą – mówi z kolei posłanka Koalicji Obywatelskiej Joanna Mucha.
– To kryzys nie tylko polityczny, ale także i prawny – komentuje natomiast prof. Grzegorz Janusz z Wydziału Politologii i Dziennikarstwa UMCS. – Partia rządząca wyraźnie podejmuje działania, które są nie tylko wbrew oczekiwaniom społecznym, ale też z naruszeniem wszelkich reguł co może rodzić niebezpieczne konsekwencje.
Zdaniem politologa, jedynym konstytucyjnym rozwiązaniem w tej chwili jest ogłoszenie stanu klęski żywiołowej. O to od początku epidemii apelowała opozycja. W takim przypadku wybory zostałyby przełożone z urzędu, a kadencja obecnego prezydenta uległaby wydłużeniu.
Zobacz także: „Do rządzących dotarło, że wybory 10 maja nie mogą się odbyć”. Senat nadal pracuje nad głosowaniem korespondencyjnym
Wideo: TVN 24 / x-news