O wdrożenie pakietu pomocowego dla przedsiębiorców z zamykanych w związku z pandemią branż apeluje lubelski senator Koalicji Obywatelskiej Jacek Bury. - Tego wszystkiego nie ma. Rząd zamyka oczy i uważa, że skoro przedsiębiorcy otrzymali pomoc wiosną, to teraz już jej nie potrzebują – twierdzi polityk.
Chodzi o kolejne obostrzenia, ogłoszone w ostatni czwartek przez premiera Mateusza Morawieckiego. Jedno z nich okazało się szczególnie dotkliwe dla gastronomii, bo od soboty restauracje mogą serwować jedzenie jedynie na dowóz lub na wynos.
- Nie możemy zgodzić się na to, że rząd podejmuje decyzje arbitralnie, z dnia na dzień, a nawet z godziny na godzinę. Nagle okazuje się, że restauracje, które zostały zatowarowane na weekend, nie mogą podczas tego weekendu sprzedać towaru, który kupiły. Nie dość, że nie mogą prowadzić działalności, to jeszcze będą miały ogromne straty – mówi senator Bury. I zapowiada zgłoszenie marszałkowi Senatu inicjatywy ustawodawczej związanej z pomocą dla zamykanych branż. Chodzi o wypłatę przynajmniej minimalnych wynagrodzeń pracownikom przez państwo, zwolnienia z ZUS, wsparcie finansowe z PFR czy czasowe zawieszenie spłat kredytów. - Tego wszystkiego nie ma. Rząd zamyka oczy i uważa, że skoro przedsiębiorcy otrzymali pomoc wiosną, to teraz już jej nie potrzebują. To nie jest prawda. Zamordujemy polską gospodarkę – ocenia Bury.
Senatorowi podczas konferencji prasowej towarzyszyli lubelscy restauratorzy. Ci przypominają, że w branży gastronomicznej w całym kraju pracuje blisko milion osób. – Teraz ci ludzie zostali postawieni przed ścianą. W tym momencie nie mają możliwości znalezienia nowej pracy, ale nie mają też czasu na jej szukanie. Nikt im nie dał wyboru, powiedziano im, że z dnia na dzień mają skończyć pracować. Tak się nie robi, to nie jest fair – mówi Filip Lewak, właściciel restauracji Stół i wół. I dodaje: - Proszę pamiętać, że to są studenci, którzy nie będą mieli pieniędzy na opłacenie mieszkań. Wielu pracowników ma też rodziny i te rodziny nie będą miały środków na normalne życie. Bez dotacji i wsparcia państwa sobie nie poradzimy.
Daniel Żmuda, który przed dwoma tygodniami otworzył w Lublinie kawiarnię Kawałeczek przypomina, że wielu restauratorów na rozpoczęcie działalności i przygotowanie lokali zaciągnęło kredyty. - Nie wszystko dało się zrobić ze środków własnych. Z czego teraz to opłacić? Jest bardzo ciężko – przyznaje.
Właściciele lokali gastronomicznych podkreślają, że dowozy i przygotowywanie posiłków na wynos to zaledwie 20 proc. ich normalnych dochodów. – Część moich już zapowiedziała, że zrezygnuje z pracy. Wykazali dobrą wolę na rzecz tych, którzy są w gorszej sytuacji i bez źródła dochodów mogliby sobie nie poradzić. Radykalne działania i pochopne decyzje prowadzą do tego, że nasza branża ponosi straty. Mamy związane ręce i nic nie możemy zrobić. Oczekujemy rozmów i znalezienia rozwiązania tego problemu – podsumowuje Lewak.