Prokuratura Okręgowa w Zamościu sprawdzi, czy minister Zbigniew Ziobro prowadził niezgodną z prawem agitację wyborczą. Chodzi o konferencję zorganizowaną w zamojskim ratuszu. Z oficjalnym zawiadomieniem do prokuratury wystąpili miejscy radni.
– Poprosiliśmy już prokuraturę rejonową o przekazanie materiałów. Będziemy je analizować – zapewnia Mariusz Rymarz, kierujący Prokuraturą Okręgową w Zamościu. Jak dodaje, merytorycznych decyzji można się spodziewać najwcześniej w przyszłym tygodniu.
Sprawa dotyczy konferencji prasowej, jaka odbyła się w ubiegłą środę. Zamość odwiedzili wówczas Zbigniew Ziobro oraz wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski – kandydat PiS w wyborach parlamentarnych. Startuje z 7 miejsca w okręgu zamojskim. Spotkanie z dziennikarzami zorganizowano w sali, w której obradują miejscy radni. Ministrowie mieli poinformować o tworzonym w Zamościu sądowym centrum informatycznym.
Zanim jednak przeszli do tematu konferencji, Zbigniew Ziobro zachwalał swojego podwładnego. Przy okazji mylił jego nazwisko z innym swoim zastępcą, Marcinem Warchołem.
– Siódemka ministra Warchoła, przepraszam, ministra Romanowskiego na liście w Zamościu, to jest siódemka, która oddaje naturę pana ministra, bo pracuje za siedmiu. W okręgu zamojskim, chełmskim, jest więc człowiek, do którego mam ogromne zaufanie i szacunek – zachwalał Zbigniew Ziobro.
Za ministrami stali młodzi ludzie w koszulkach z logo PiS i nazwiskiem Romanowskiego. Trzymali plansze z cyfrą 7. Obok ustawiono partyjne flagi, a za plecami przemawiających wyświetlany był baner wyborczy kandydata.
Miejscy radni Rafał Zwolak i Sławomir Ćwik uznali, że minister złamał prawo. Spotkanie o charakterze kampanii wyborczej odbyło się bowiem w urzędzie, a jasno zabrania tego kodeks wyborczy.
– Czy prawo jest równe dla wszystkich? Jak widać nie. Nie mogę uwierzyć, że takie coś zdarza się w zamojskim ratuszu. Mieliśmy do czynienia z agitacją – twierdzi Rafał Zwolak.
Radni złożyli formalne zawiadomienie do prokuratury. Zgodnie z kodeksem wyborczym, agitacja w urzędach to wykroczenie, za które grozi do 5 tys. zł grzywny.