Sejm przyjął ustawę w sprawie przeprowadzenia wyborów prezydenckich w sposób korespondencyjny. Ale nie odbędą się one w najbliższą niedzielę. Na mocy porozumienia Jarosława Kaczyńskiego z Jarosławem Gowinem prezydent zostanie wybrany w innym terminie. Nieoficjalnie mówi się o 12 lipca
O tym, czy w czasie epidemii koronawirusa wybory mogą się odbyć w wyznaczonym na 10 maja terminie żarliwie dyskutowano od kilku tygodni. Zdecydowanie przeciwko takiemu rozwiązaniu opowiadała się opozycja. Jej przedstawiciele tłumaczyli, że jedynym zgodnym z Konstytucją sposobem przełożenia majowej elekcji jest ogłoszenie w Polsce stanu klęski żywiołowej. Do przeprowadzenia elekcji w maju dążyło Prawo i Sprawiedliwość, które zaproponowało wprowadzenie głosowania korespondencyjnego przy pomocy Poczty Polskiej. Na drodze do realizacji tego planu stanął Jarosław Gowin, lider wchodzącej w skład rządzącego obozu Zjednoczonej Prawicy partii Porozumienie.
Ostatecznie Gowin i prezes PiS Jarosław Kaczyński w środę wieczorem ogłosili kompromis. Wynika z niego, że w najbliższą niedzielę wyborów nie będzie. – Po upływie terminu 10 maja 2020 r. oraz przewidywanym stwierdzeniu przez Sąd Najwyższy nieważności wyborów wobec ich nieodbycia, marszałek Sejmu ogłosi nowe wybory prezydenckie w pierwszym możliwym terminie – czytamy w stanowisku podpisanym przez obu polityków.
Wyjaśniają też oni, że wybory odbędą się w sposób korespondencyjny, a przeprowadzi je Państwowa Komisja Wyborcza.
To będzie wymagało nowelizacji ustawy w tej sprawie, bo według niej organizacją głosowania miała zająć się Poczta Polska.
Wspomniana ustawa, mimo weta Senatu, została przyjęta przez Sejm wczoraj rano. Teraz trafi na biurko prezydenta. Ostatecznie projekt poparli wszyscy posłowie PiS, włącznie z przedstawicielami Porozumienia. Przeciwni byli członkowie Koalicji Obywatelskiej, Lewicy oraz PSL-Kukiz’15. Od głosu wstrzymali się przedstawiciele Konfederacji.
– Ale to był głos przeciwko tej ustawie, która jeszcze bardziej dewastuje polskie państwo – komentuje Jakub Kulesza, lubelski poseł tej formacji.
– Wydaje mi się bardzo prawdopodobne, że Jarosław Kaczyński oszuka Jarosława Gowina i nie zdziwiłabym się, gdyby się okazało, że znajdzie się inny wybieg – mówi natomiast posłanka Koalicji Obywatelskiej Joanna Mucha. – Domagaliśmy się przełożenia wyborów, ale zgodnie z prawem, czyli po ogłoszeniu stanu klęski żywiołowej. Proponowane rozwiązania zgodne z prawem nie są – dodaje.
Zaproponowane przez Kaczyńskiego i Gowina pozytywnie ocenia senator z Chełma Józef Zając, związany z Porozumieniem.
– W wewnętrznych dyskusjach już jakiś czas temu stwierdziliśmy, że ciągłe mówienie o tym, że w najbliższą niedzielę będą wybory, jest rzeczą nierealną. Gdyby dążono do ich przeprowadzenia za wszelką cenę, wyszlibyśmy z obozu państw demokratycznych – mówi Zając i twierdzi, że zawarto kompromis.
– Dla mnie to nie jest żaden kompromis – ocenia jednak dr Paweł Sadowski, konstytucjonalista z UMCS. I wyjaśnia, że z punktu widzenia Konstytucji jedynym dopuszczalnym terminem wyborów bez ogłaszania stanu nadzwyczajnego jest ten 10 maja. – Na dzień dzisiejszy mamy ustawę, która przewiduje przeprowadzenie wyborów w najbliższą niedzielę, ale one się nie odbędą. To jest coś, na co nie wpadł nikt nawet w czasach głębokiego komunizmu. Wybory były wtedy fałszowane i wiadomo jak przeprowadzane, ale się odbywały – dodaje dr Sadowski.