Tym co zrobiła na drutach lub szydełku bialczanka Beata Tellos obdarowywała początkowo swoich znajomych i rodzinę. Kilka lat temu córka namówiła ją jednak na założenie facebookowej strony. Tak powstała Alchemia Sznurka.
– Chyba nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych do zrobienia. Oprócz swetrów, spódnic czy sukienek wykonuję przedmioty użytkowe, na przykład dywany, podkładki na stół, a nawet firanki – opowiada pani Beata. Jej prace można zobaczyć na Facebooku lub Instagramie wpisując nazwę firmy: „Alchemia Sznurka”. - Chciałam, żeby było trochę tajemniczo – przyznaje.
Na drutach zaczęła robić jeszcze w liceum.
– Wtedy w sklepach niczego nie było, ale mama zawsze gdzieś włóczkę załatwiła. Zdarzało się, że poszłam do szkoły w jakimś swetrze, a wracałam już bez niego, bo sprzedałam go koleżance – wspomina nasza rozmówczyni. Stąd pomysł na ręcznie robione prezenty dla rodziny i znajomych. Sześć lat temu córka pani Beaty wpadła na pomysł, by mama założyła stronę w mediach społecznościowych.
- Tak zaczęłam ten biznes. Moja pierwsza klientka pochodziła z Białej Podlaskiej, ale na stałe mieszkała w Niemczech. Na jej zlecenie przygotowywałam głównie rzeczy do wystroju wnętrz: koszyki czy dywany – wspomina pani Beata i od razu dodaje, że jej firma nie mogłaby funkcjonować, gdyby nie pomoc jej córki, która jest jej modelką i robi zdjęcia publikowane później na stronie "Alchemii Sznurka".
Dla niej i dla niego
Pani Beata przyznaje, że nie mogłaby rozwijać swojej działalności, gdyby nie zdecydowała się na prowadzenie własnej działalności gospodarczej.
– Mogę wystawiać faktury, co stwarza większe możliwości dając np. możliwość współpracy z dużymi firmami – zaznacza i mówi, że współpracuje dziś z dwoma markami: Len & Spółka oraz projektantką Magdą Butryn. – Pierwsza z firm zajmuje się projektami ze sznurka lnianego. Jej właścicielka szyje głównie ubrania z lnu, a u mnie zamawia torby i klapki, które robię z naturalnego sznurka lnianego – opowiada bialczanka.
Ale wyroby pani Beaty spodobały się też polskiej projektantce, Magdzie Butrym.
– Ktoś od niej zadzwonił do mnie z propozycją. Oczywiście się zgodziłam. Dostaję od nich gotowe projekty. Robiłam już dla nich sukienki, spódnice, staniki, torebki. Zarówno na drutach, jak i na szydełku. Teraz mam zamówienie na 16 spódnic. To kolekcja na przyszłoroczne lato – tłumaczy.
Ale zdarzają się też nietypowe zamówienia.
– Ostatnio para młoda zamówiła u mnie dwa swetry, dla niej i dla niego. Tak chcą pójść do ślubu.
Inspiracje
– Zawsze staram się, aby to co robię było oryginalne, nie chcę nikogo kopiować. Nie ukrywam jednak, że chętnie podpatruję, co robią inni twórcy. Obserwuję też serwis Pinterest, gdzie jest cała kopalnia projektów. Mam też sporo książek z wzorami. Jedna jest szczególna: to nagroda, którą dostałam w liceum, i z której się uczyłam. Wówczas nie było jeszcze internetu. Nawet kupić gazetkę z wzorami było trudno. Wracam do tej książki do dzisiaj – zdradza Beata Tellos.
„Alchemia Sznurka” to nie jedyne zajęcie bielczanki, która na co dzień pracuje w spedycji.
– Nie robię na drutach całymi dniami, ale popołudniami. Staram się poświęcać na to około trzech godzin dziennie. Z czasem nie wygram. To pracochłonne zajęcie – przyznaje. – Nie mogłabym mu poświęcić całego dnia, bo ręce bolą i oczy się męczą. To żmudna praca, ale to moja odskocznia. Jak już usiądę z drutami czy z szydełkiem, to się wyciszam, relaksuję.
Na stole pani Beaty leżą piękne podkładki robione na większym szydełku z bawełnianego sznurka. Na podłodze dywan. Także ze sznurka.
– Z tego materiału można też robić poszewki i kapcie. Ludzie teraz chętniej sięgają po takie rękodzieło i naturalne produkty – uważa pani Beata. – Zwłaszcza młodsze osoby zwracają uwagę na jakość włóczki. Nie chcą akrylu, mimo że wtedy cena wyrobu jest wyższa.
Pierś ze sznurka
Czasami trzeba coś spruć.
– Ale mnie to nie denerwuje, jestem cierpliwa. Staram się wszystko robić dokładnie. Nikt jeszcze nie narzekał, że wyszło krzywo czy niechlujnie. Dostaję dużo ciepłych słów od klientów. A poza tym, to dodatkowy zarobek i satysfakcja ogromna – podkreśla.
Bialczanka nie lubi monotonii. – Najchętniej robiłabym ciągle coś innego. Teraz mam do zrobienia oversizowy sweter z zielonej włóczki. A obok leży już miodowa włóczka, też na sweter dla klientki. To są często poważne wyzwania, bo sama muszę rozrysować projekt, kiedy ludzie mają tylko jakąś wizję. Wtedy muszę wyczuć, o co im chodzi – tłumaczy.
Zamówienia najczęsciej przychodzą z odległych rejonów Polski lub zagranicy. Niektóre są bardzo oryginalne.
– Doradczyni laktacyjna zamówiła u mnie model piersi. Zamurowało mnie. Okazało się, że chodzi o cel edukacyjny. Taki model wykorzystywany jest do nauki samobadania piersi – zdradza Beata Tellos. - Później otrzymywałam też kolejne takie zamówienie.
Dziś pani Beata zamówienia przyjmuje dopiero na grudzień. – Chętni czekają. Mam stałych klientów, którzy wracają. Nie narzekam na brak pracy. Marzy mi się taki miesiąc, gdy będę mogła dokończyć swoje projekty – przyznaje. - Ale to zapewne dopiero na emeryturze.