Lockdowny i poprzedzający je szturm na sklepy. Potem spadek sprzedaży. Otwieranie nowych placówek i skokowy rozwój internetowej konkurencji. Rynek sprzedaży produktów spożywczych to dziś istny rollercoaster.
Dawno nie było w Polsce tak burzliwego okresu w handlu. Zwłaszcza w sprzedaży produktów spożywczych. Pandemia COVID-19 wywołała ogromne zmiany, a na rynku zwycięzcami są ci, którzy zareagowali na nie najszybciej. Ale zacznijmy od początku.
Początkowo Polacy, słysząc o rządowych zakazach, dosłownie rzucili się do sklepów. Wykupowali niemal wszystko, obawiając się, że lada moment obostrzenia jeszcze się nasilą. Potem nastąpiło jednak trwające dosyć długo osłabienie rynku.
Styczeń tego roku był najgorszym miesiącem dla handlu od maja 2020 (kiedy obowiązywały już pierwsze restrykcje). Jak policzył Główny Urząd Statystyczny sprzedaż detaliczna zmalała rok do roku o 6 procent.
Zmiany, zmiany...
2020 rok przyniósł poważne zmiany na rynku. Chodzi głównie o zachowania klientów. Raport Shopper Trak Index Poland z wiosny tego roku wskazuje, że 14 procent Polaków zmieniło miejsce zakupów. Zrobili to m.in. chcąc zminimalizować ryzyko infekcji i porzucając zakupy w hipermarketach na rzecz sklepów znajdujących się najbliżej ich domów. Efekt to wzrost przychodów supermarketów (16,5 proc.) oraz dyskontów (13,6 proc.).
Firma CBRE podała właśnie, że branża spożywcza względnie dobrze zniosła najcięższy okres pandemii. – Z danych Euromonitor International wynika, że w 2020 roku sprzedaż w branży spożywczej spadła tylko o 0,9 proc. rok do roku, podczas gdy całkowita sprzedaż detaliczna zmalała w tym czasie o 6,7 proc. – ocenili 2020 rok eksperci.
Nadal rosną
Okazuje się, że średniej wielkości sklepy poradziły sobie z zachwianiami rynku lepiej, niż największe placówki. Widać to choćby w liczbie nowych sklepów. Lubelska spółka Stokrotka w 2020 roku otworzyła 24 własne i 5 franczyzowych placówek. W tym roku przybyło już 6 punktów. Do końca tego roku lista jeszcze się wydłuży, bo przybędzie 20 kolejnych.
W 2020 roku w województwie lubelskim Żabka otworzyła ponad 50 sklepów, a w 2021 roku – 24 sklepy.
– W tym roku z pewnością uruchomione zostaną kolejne placówki. Ich liczba oraz konkretne lokalizacje zależą od wielu czynników. Dzięki badaniom potrzeb klientów z wykorzystaniem sztucznej inteligencji, mamy możliwość przeanalizowania każdej potencjalnej lokalizacji w Polsce pod kątem kilkuset parametrów, w tym m.in. rentowności sklepu w danej okolicy, kosztów adaptacji placówki, czy potencjału zakupowego w sąsiedztwie – informuje sieć.
Rozrasta się także Biedronka
– W województwie lubelskim działają obecnie 139 placówki. W samym Lublinie zlokalizowanych jest 29 naszych sklepów. Od początku 2020 roku otworzyliśmy w tym regionie cztery nowoczesne sklepy. Trzy z nich w roku 2020, a kolejny w tym roku – wyliczają pracownicy biura prasowego sieci.
To, że rynek jest perspektywiczny, pokazuje przykład sieci Dino (sklepy z tym logo znajdują się m.in. w Świdniku, Piotrkowie Drugim, Trzydniku Dużym, Międzyrzecu Podlaskim, Staninie, Janowcu, Chodlu, czy Kąkolewnicy). To polska firma, którą ostatnio lubi chwalić się rząd. Analitycy przewidują, że w ciągu kilku lat liczbą placówek może dogonić Biedronkę. Na koniec pierwszego półrocza tego roku Dino miało 1622 sklepy. Sieć Biedronek liczyła 3154 punktów, ale polska spółka w ciągu zaledwie sześciu miesięcy otworzyła 150 placówek, a portugalska firma zaledwie 53.
– W kolejnych pięciu latach Biedronka otwierała średnio 224 sklepy rocznie, a maksymalna ilość otwarć rocznie to rok 2013 i 268 nowych sklepów. Dino otworzyło więcej, bo 278, już w 2020 roku, przy bardziej konkurencyjnym rynku. Wiele wskazuje na to, że spółka Tomasza Biernackiego może otworzyć nawet około 350 nowych sklepów w 2021 roku. Nasza prognoza to 348 – szacował w mediach Konrad Grygo, analityk Erste Group. Wspomniany Biernacki to właściciel Dino i jeden z najbogatszych Polaków.
Do Lublina właśnie wchodzi kolejny poważny gracz. To sieć Aldi, której placówki powstaną w trzech lokalizacjach: przy ul. Jana Pawła II (park handlowy Węglin), al. Spółdzielczości Pracy oraz przy ul. Zelwerowicza. Będą to pierwsze punkty handlowe tej niemieckiej sieci w województwie lubelskim.
E-konkurencja
Tymczasem stacjonarnym sklepom wyrosła groźna konkurencja.
– Pandemia i kolejne lockdowny sprawiły, że wiele firm przyspieszyło proces transformacji cyfrowej, stawiając na rozwój kanałów online. W ostatnim roku grupa konsumentów korzystających z internetowej formy zakupów istotnie się zwiększyła. Co ważne, niemal 85 proc. Polaków deklaruje, że nawet po zakończeniu pandemii nie zamierza zmniejszyć częstotliwości e-zakupów. To będzie stały dwucyfrowy wzrost przez najbliższe lata – szacuje Grzegorz Łaptaś, partner w zespole Strategy & Operations PwC.
Polski rynek handlu internetowego rośnie w zawrotnym tempie. Dynamika wynosi 31 procent i jest jedną z najwyższych w Europie. Jest ona ponad dwa i pół razy wyższa niż średnia starego kontynentu. W tym roku wartość rynku e-commerce osiągnie 12 proc. wartości sprzedaży detalicznej ogółem, a w roku 2023 będzie to już stanowić 16 proc.
Przez pandemię i lockodowny w sieci zaczęły kupować osoby, które do tej pory tego nie robiły. Część z nich deklaruje, że zostanie przy tej metodzie. Kolejni sięgają po produkty, które dotychczas nabywali w stacjonarnych sklepach. PwC przewiduje, że w roku 2026 wartość brutto polskiego rynku e-commerce wyniesie 162 mld zł. Najszybciej będzie rosła sprzedaż produktów spożywczych oraz produktów dla dzieci i zabawek.
Rzadziej, a więcej
Co wydarzy się na rynku spożywczym w najbliższych miesiącach? Tego nie sposób przewidzieć, bo rząd zapowiada kolejne lockdowny. Wciąż zmieniają się też tendencje zakupowe. Już teraz widać, że spada sprzedaż np. mięsa, bo Polacy częściej stołują się w restauracjach.
– Pandemia wpłynęła na sposób, w jaki Polacy realizują zakupy spożywcze. Połowa przyznaje, że pod wpływem pandemii robi większe zakupy za jednym razem, a 36 proc. wybiera się do sklepów spożywczych rzadziej – tak wynika z badania zleconego przez CBRE.
Mimo, że sklepy Polacy odwiedzają rzadziej, to jednorazowo wydają w nich więcej. Aż 87 proc. respondentów wskazało, że miesięczne zakupy spożywcze na jedną osobę kosztują ich do 1000 zł.
– Spośród nich 44 proc. przeznacza w swoim gospodarstwie domowym do 500 zł miesięcznie na zakupy spożywcze, natomiast 43 proc. ankietowanych wydaje pomiędzy 500 zł a 1000 zł na osobę. Tylko 13 proc. klientów przeznacza na żywność wyższe kwoty – wyliczają fachowcy.
Duże zmiany na rynku już widać, bo coraz więcej sieci otwiera swoje sklepy w niedziele niehandlowe. Pierwsza była Biedronka. Potem tym tropem poszedł Kaufland, Lidl, a nad wprowadzeniem tego rozwiązania zastanawia się Carrefour. Biznes wykorzystuje wyjątek przewidziany w prawie i we współpracy z operatorami pocztowymi (także Pocztą Polską) prowadzi działalność w dni, kiedy jest ona zakazana. Jak długo potrwa ta sytuacja? To także trudno przewidzieć, bo w Sejmie już znajduje się projekt nowelizacji ustawy uszczelniający niedzielny zakaz. Nie jest jednak pewne, kiedy i w jakiej formie zostanie on przyjęty.