Pewnie wielu osobom, które mają więcej niż 30 lat, zdarza się, mijając jakieś miejsce, przypominać sobie, co było tam kiedyś. Patrząc na bank lub restaurację wspominają znajdujące się tam kiedyś sklepy, w których robili zakupy z rodzicami lub dziadkami. Są jednak firmy, które funkcjonują w jakimś miejscu "od zawsze". Jednym z nielicznych w centrum Lublina jest „Ada & Przyjaciółki”.
Nazwa jest stosunkowo nowa, bo została zmieniona dwa lata temu. Kiedy jednak powiemy, że chodzi o sklep mieszczący się w Lublinie przy Krakowskim Przedmieściu 51, który kiedyś nazywał się „Ada & Adam” nic więcej tłumaczyć nie trzeba.
Historia
W drugiej połowie XIX w. działka należała do Aleksandra Stopczyka, którego majątek wyznaczały dzisiejsze ulice Krakowskie Przedmieście, Ewangelicka, Jasna i Wieniawska. Posesja wyróżniała się przepięknymi ogrodami, które podziwiali wszyscy zmierzający do Lublina z Krakowa i Warszawy. Kamienica, która stoi tam do dziś, powstała dopiero w 1907 roku. 20 lat później jej parter przeznaczono na działalność handlową m.in. na sklep odzieżowy.
Po 1945 roku sklepy przy Krakowskim Przedmieściu były własnością spółdzielczą. W 1968 zastąpiła je „Ada”, stanowiąca wtedy własność OTEX-u. To wtedy w sklepie pojawiły się niedostępne wcześniej w Lublinie najlepsze marki z Włoch, Niemiec, Wielkiej Brytanii i Francji.
- Dziesięć lat później opiekę nad salonem przejęła Moda Polska. To wtedy sprzedawać zaczęto także modę męską – opowiada Żaneta Grądziel, menadżer do spraw rozwoju sklepu. – „Ada” funkcjonowała wtedy niezależnie od „Adama”. Rozdzielała je ulica. Tak było także 30 lat temu, gdy oba sklepy stały się własnością firmy PH JAREX. Dopiero później je połączono.
Kolejne zmiany związane były jednak z likwidacją salonu męskiego. Została tylko "Ada", do którego później dołączyły przyjaciółki.
Dla klientek
Dziś sklep jest tzw. konceptem. To sklep multibrandowy oferujący kolekcje starannie wyselekcjonowanych marek, ale też dodatków i kosmetyków. To także miejsce spotkań w gronie osób bawiących się modą i poznawania inspirujących ludzi.
- Staramy się wychodzić naprzeciw zmieniającym się oczekiwaniom klientek, stąd dosyć częste zmiany. Nie chcemy nadążać za zmieniającym się światem, a wyprzedzać trendy – mówi Grądziel. – Najlepiej widać to w modzie. Żeby kupić nowy towar jeździmy na targi mody organizowane w całej Europie. Śledzimy nowinki. Szukamy samych "smaczków" kierując się oczywiście trendami. Kierujemy się też potrzebami klientek, które regularnie podpytujemy, co chciałyby mieć w swojej szafie, a czego nie mogą nigdzie dostać. Ale staramy się też, żeby odwiedziny u nas nie były zwykłymi zakupami, ale tzw. przeżyciem zakupowym.
Żeby tak się stało, konieczna była wyjątkowa troska o wystrój wnętrza. Kamienicę, w której mieści się "Ada & Przyjaciółki" w 1995 roku wpisano do rejestru zabytków i wszystkie zmiany muszą być uzgadniane z konserwatorem. Właścicielom zależy na tym, żeby nie stracić nic z historycznego charakteru tego miejsca. Dlatego remonty prowadzone są tak rozważnie, że udało się nawet niemal całkowicie zachować żeliwne balustrady balkonowe z motywem roślinnym.
Trudny czas
Mimo tak długiej historii „Ady” nikt z pracowników i właścicieli nie był przygotowany na to, co przyniosła ze sobą epidemia.
- To było zaskoczenie nie tylko związane z troską o własne zdrowie i kondycję bliskich, ale też bardzo poważne wyzwanie biznesowe – przyznaje Żaneta Grądziel. - Tak jak większość osób nie wiedzieliśmy, co będzie dalej i co może się wydarzyć, ale to co u nas zadziało, to zbudowanie długoletnich więzi z klientkami. Na początku epidemii wszyscy pragnęliśmy kontaktu z drugim człowiekiem i to się czuło. Dlatego pracujące u nas doradczynie dzwoniły do stałych klientek. Nie rozmawiały jednak o tym, co jest w sklepie i co warto kupić, ale po prostu pytały, co u nich słychać w tak trudnym dla nas wszystkich czasie. Wyszłyśmy z założenia, że biznes to nie tylko pieniądze. Dużo ważniejsze jest wzajemne wspieranie się.
Po kilku tygodniach wraz ze zmianą zagrożeń i panujących obostrzeń sklep zaczął zapraszać klientki na prywatne zakupy. Kobiety umawiały się na konkretny dzień i godzinę, kiedy to sklep otwierano tylko dla nich.
- Klientki bardzo szybko nazwały ten rytuał „bezpiecznymi zakupami”. Zapewniałyśmy im bezpieczeństwo, możliwość celebrowania zakupów, ale też stawiałyśmy na kontakt międzyludzki, tak bardzo potrzebny w tym trudnym czasie – mówi pani menadżer. Nie chce jednak zdradzić, ile osób zdecydowało się na taką wizytę. To tajemnica handlowa. - Mogę za to powiedzieć, że dla nas to miejsce to coś więcej niż sklep czy biznes. To miejsce spotkań z ludźmi, wymiany zdań, wzajemnej inspiracji. U nas zakupy to tylko pretekst do spotkania i czerpania siły. Epidemia jeszcze bardziej nam to pokazała i jednocześnie zmobilizowała, żeby zrobić kolejny śmiały krok do przodu. Rozszerzamy swoją ofertę o rzeczy, które uważamy za wartościowe i po prostu piękne. Zdradzić mogę, że są to naturalne kosmetyki, książki, rośliny i świece. Jeśli sytuacja znowu ograniczy ludzi do pozostania w domu to chcemy, by spotkanie z nami było formą ukojenia, relaksu, a także sprawiania sobie i najbliższym przyjemności z zakupów. Zachęcamy do tego, by zwolnić.
Zmiany
Epidemia sprawiła, że wiele osób zaczęło robić zakupy w internecie. W „Adzie” taka opcja nie jest dostępna.
- Ale to absolutnie nie świadczy o tym, że za czymś nie nadążamy. My po prostu stawiamy na inny kontakt z klientem. Inaczej podchodzimy do zakupów – tłumaczy pani menadżer. – Nie chcemy, żeby było to zwykłe wydawanie pieniędzy. To musi być dobry czas oraz dobre i przemyślane decyzje, których nie będziemy żałować. Epidemia, chyba bardziej niż kiedykolwiek uświadomiła nam, że bardziej niż „mieć” ważne jest „być”. Konieczny jest kontakt z drugim człowiekiem i towarzyszące mu emocje.
Właściciele sklepu w najbliższych miesiącach planują jednak wprowadzenie kilku zmian związanych z poczynionymi w trakcie pandemii obserwacjami.
- Na razie nie chcemy zdradzać szczegółów. Mogę tylko powiedzieć, że sklep z tak ogromną tradycją pozostanie na swoim miejscu. Wychodząc naprzeciw potrzebom klientek rozszerzymy jednak jego działalność – Żaneta Grądziel uchyla rąbka tajemnicy.