Do schroniska w Radysach, którego właściciel został tymczasowo aresztowany m.in. za znęcanie się nad zwierzętami, trafiały także psy odłowione w Lubelskiem. Urzędnicy tłumaczą, że nie mieli wyjścia, bo w województwie brakuje przytulisk.
„4 tony martwych psów, żywe w stanie agonalnym”, „Pies z odgryzioną szczęką, inny zmumifikowany”. Ostatnie informacje płynące z jednego z największych schronisk w Polsce zelektryzowały opinię publiczną.
– Nie jestem wcale zaskoczona – przyznaje Urszula Jeżyńska z Lublina, wolontariuszka lubelskiej Fundacji na Rzecz Ochrony Praw Zwierząt EX LEGE, która ratowała zwierzęta z tego schroniska. – Organizacje prozwierzęce od dawna alarmowały, że tam dzieje się źle. Tylko nie było mocnych na właściciela.
– Postępowania dotyczące schroniska w Radysach były wcześniej umarzane – dodaje Marta Włosek, prezes Fundacji EX LEGE. – Dopiero teraz Prokuratura Rejonowa w Olszynie skutecznie podjęła temat. I dodaje: Dobrze, że to w końcu nastąpiło, choć powinno się stać już dużo wcześniej.
– Internet od dawna huczał, że to „psi obóz koncentracyjny”. Że psy w ogóle nie wychodzą z kojców, na teren schroniska nie można wejść, nie ma tam żadnych wolontariuszy, a pracowników jest mało – dodaje Elżbieta Wiktor z Lublina, która wielokrotnie ratowała psy z tego schroniska. – Kilka lat temu, kiedy współpracowałam z Chełmską Strażą Ochrony Zwierząt, zabrałyśmy z „przechowalni” w Kaniwoli (gmina Ludwin) 23 psy, które dzięki temu nie trafiły do schroniska w Radysach.
Bo wśród gmin współpracujących ze schroniskiem w Radysach były także gminy z województwa lubelskiego, w tym m.in. Rejowiec. Umowę ze schroniskiem w Radysach tutejszy Urząd Miejski podpisał 12 lutego br. – Mimo bezpośrednich wystąpień do sześciu schronisk na zapytanie odpowiedziało jedynie schronisko w Radysach – podkreśla Tadeusz Górski, burmistrz Rejowca.
Obecnie w tym schronisku powinny przebywać dwa rejowieckie psy. Urząd nie wie, co się z nimi dzieje. – Brak reakcji ze strony schroniska wymusiło na nas wystąpienie do powiatowego lekarza weterynarii w Piszu, celem zbadania warunków bytowych odłowionych psów. W odpowiedzi otrzymaliśmy informację, że aktualnie schronisko spełnia wymogi określone w rozporządzeniu Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
Umowę z Radysami od 24 kwietnia 2019 r. ma też podlubelska gmina Jabłonna. – Wcześniejsze umowy mieliśmy z dwoma innymi schroniskami – zaznacza Magdalena Sałek-Lewczyk, wójt gminy Jabłonna. – W ubiegłym roku na postawie zapytania ofertowego wpłynęły tylko dwie oferty – z Suchedniowa i Radys. Oferta z Radys była tańsza.
– W 2018 r. jednorazowa opłata za odłowienie i kompleksową opiekę nad psem w schronisku w Radysach wynosiła 1,2 tys. zł brutto – podaje Mirosław Chapski, wójt gminy Kraśnik, która miała podpisaną umowę z Radysami przez 2 lata. W tym czasie trafiło tam 8 psów z terenu tej gminy.
Wójt gminy Jabłonna przyznaje, że w ub. roku do urzędu wpłynęła informacja ostrzegająca przed Radysami. – Po tym, w grudniu 2019 r., nasz pracownik pojechał na kontrolę do tego schroniska. Ponowna wizyta, już trzech pracowników urzędu, odbyła się w tym miesiącu. Obie wizyty były niezapowiedziane – opowiada Magdalena Sałek-Lewczyk. – Kontrolujący nic niepokojącego nie zauważyli. Tylko że tak naprawdę nie mamy żadnych narzędzi do wnikliwego przyjrzenia się. Pracownikom został pokazany teren całego schroniska, w tym boksy, które były czyste. Widzieli też nasze cztery psy. Trzy kolejne miały zostać adoptowane, nasi pracownicy zobaczyli dokumenty adopcyjne oraz dokumentację weterynaryjną. Z której wynikało, że psy są pod opieką lekarza weterynarii i mają prawidłowo prowadzone zabiegi i szczepienia. Wiedzieli też magazyn z karmą.
Wójt gminy Jabłonna zapowiada, że psy odłowione z terenu gminny Jabłonna, które przebywały w Radysach zostaną „jak najszybciej stamtąd zabrane”.