Trzeci mecz z rzędu bez porażki zespołu Bartosza Bodysa. Sparta w sobotę zatrzymała lidera z Końskowoli po remisie 1:1. Dla Powiślaka po czterech zwycięstwach z rzędu, to był pierwszy mecz, w którym nie udało się zgarnąć pełnej puli.
Do tej pory podopieczni Kamila Witkowskiego strzelili w czterech kolejkach aż 19 bramek. Dlatego Sparta mogła się obawiać sobotniej wizyty na boisku lidera grupy pierwszej.
Goście dobrze weszli jednak w mecz i już w pierwszej połowie mieli swoje szanse. W 26 minucie najpierw Paweł Figura przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem gospodarzy. Ze skuteczną dobitką nie zdążył także Andrzej Głowacki. A w odpowiedzi szybka kontra zakończyła się prostopadłym podaniem Przemysława Sobolewskiego i golem na 1:0 Jarosława Milcza.
Wydawało się, że Powiślak pójdzie za ciosem. Tym razem skuteczność nie była jednak mocną stroną miejscowych. Po jednym ze stałych fragmentów gry bliski zdobycia gola był chociażby Dominik Ptaszyński, ale dobrze spisał się golkiper Sparty. Przyjezdni też potrafili odpowiedzieć strzałem Patryka Pokrywki i niezła akcją Damiana Kuśmierza. Do przerwy wynik nie uległ już jednak zmianie.
Tuż po wznowieniu gry Damian Bernat wpakował piłkę do siatki, ale sędzia uznał, że zawodnik był na pozycji spalonej. Kilka chwil później bramka została już uznana, ale dla ekipy z Rejowca Fabrycznego. Po akcji Michała Kasperka z Głowackim ten drugi trafił na 1:1.
Piłkarze trenera Witkowskiego zaskoczeni takim obrotem sprawy ruszyli do ataku i zdominowali przeciwnika. Mieli oczywiście swoje sytuacje, ale tym razem za żadne skarby nie mogli po raz drugi pokonać bramkarza rywali. A w 78 minucie sprawa się skomplikowała. Po drugim „żółtku” z boiska wyleciał Milcz. Sparta zwietrzyła swoją szansę nawet na zwycięstwo z liderem. W kilku dobrze zapowiadających się akcjach gościom zabrakło jednak chłodnej głowy i zawody zakończyły się podziałem punktów.
– Wiedzieliśmy, że jedziemy na ciężki teren, a do tego do lidera, który ma bardzo ofensywny zespół. Na początku za bardzo się cofnęliśmy i daliśmy się zdominować, ale trzeba przyznać, że mieliśmy kilka dobrych kontr. W przerwie powiedzieliśmy sobie, że nadal jesteśmy w grze i że 0:1 to nie jest zły wynik. Wyrównaliśmy po ładnej akcji, ale później znowu gospodarze przejęli inicjatywę. Niepotrzebnie wybijaliśmy piłkę na oślep. Przetrwaliśmy jednak ciężki okres i po czerwonej kartce zapaliło się światełko, że możemy nawet wygrać. Można było się pokusić o trzy punkty, ale z jednego też bardzo się cieszymy. Wywieźliśmy go z bardzo trudnego terenu i zatrzymaliśmy rywala, który był w gazie. Z optymizmem patrzymy na kolejne spotkania, bo widać, że jesteśmy na dobrej drodze – wyjaśnia Bartosz Bodys, trener Sparty.
Zmarnowanych szans żałował opiekun Powiślaka. – Szkoda, ale tak czasami w piłce bywa. Przed tygodniem wszystko co kopnęliśmy w stronę bramki Opolanina wpadało do siatki, a tym razem nie. Nie jesteśmy Realem Madryt, żeby lać wszystkich po 8:1. Przypominam, że nadal jesteśmy drużyną w przebudowie, ze składu odeszło dziewięciu, czy dziesięciu ludzi. Nie lubię też nikogo krytykować, ale uważam, że sędziowie podjęli kilka kontrowersyjnych decyzji. Należał się nam karny w pierwszej połowie. W drugiej był nieuznany gol. A do tego gdyby dwóch piłkarzy Sparty dostało czerwone kartki, to pewnie nie mieliby większych pretensji. Ogólnie goście pokazali się jednak z dobrej strony. To był naprawdę wymagający przeciwnik. Chyba najbardziej ze wszystkich, z którymi do tej pory graliśmy – wyjaśnia Kamil Witkowski.
Powiślak Końskowola – Sparta Rejowiec Fabryczny 1:1 (1:0)
Bramki: Milcz (26) – Głowacki (51).
Powiślak: Zagórski – Nowak (59 Kobus), Banaszek, Ptaszyński, Olszewski, Wrzesiński, Sobolewski, Sułek, Bernat (59 Gil), Milcz, Pryliński.
Sparta: Kamiński – Kić, Huk, Starok, Wołos, Borówka (56 Martyn), Kasperek, Pokrywka, Głowacki (56 P. Jasiński), Kuśmierz, Figura (70 Karwowski).
Żółte kartki: Milcz, Wrzesiński – Głowacki, P. Jasiński, Kasperek.
Czerwona kartka: Milcz (Powiślak, 78 min, za drugą żółtą).
Sędziował: Maciej Wieliczuk (Biała Podlaska).