Większość studentów marzy, że zaraz po ukończeniu uczelni znajdzie dobrą pracę, która będzie odpowiadać własnym zainteresowaniom i wykształceniu. Do tego przyzwoita pensja. Niestety, nie jest to takie proste.
Martyna, Karolina i Agnieszka chodziły do tej samej klasy w jednym ze słupskich liceów. Po maturze ich drogi się rozeszły. Dziś mają po 26 lat i od kilkunastu miesięcy mogą pochwalić się dyplomem wyższej uczelni. Nam opowiedziały, jak poszukiwały pracy.
Martyna jest pedagogiem. W liceum nie bardzo wiedziała, co chce robić w życiu.
– Uczyłam się wszystkiego, bo chciałam mieć niezłe stopnie, więc dobrze mi szło zarówno z matematyki czy chemii, jak i z polskiego – mówi. – Nie do końca wiedziałam, co chcę studiować. Nie myślałam o tym, ile będę zarabiać po studiach. Brałam pod uwagę raczej zainteresowania. Ale moi rodzice uznali, że powinnam iść na jakieś przyszłościowe studia, po których znajdę dobrze płatną pracę, więc złożyłam dokumenty na biotechnologię w Warszawie i awaryjnie na chemię do Poznania.
Dostałam się na chemię. Jednak w połowie drugiego roku zrozumiałam, że to nie dla mnie. W tajemnicy przed rodziną przygotowałam się do egzaminów wstępnych na pedagogikę. To była trudna decyzja, ale zrozumiałam, że nie mogę całe życie robić czegoś, co mnie nie interesuje.
Martyna przeniosła się na pedagogikę. Postanowiła, że będzie pomagać uzależnionym od alkoholu i narkotyków. Już na studiach zrozumiała, że ten zawód nie będzie łatwy i nie da wysokich zarobków. Kiedy obroniła dyplom, nie spodziewała się łatwego startu, ale rzeczywistość przerosła jej najgorsze przeczucia.
– Byłam w kilku ośrodkach wychowawczych i placówkach, które zajmują się uzależnionymi, i zawsze było to samo. Wszyscy się do mnie uśmiechali, mówili, że mam ładne CV i spore doświadczenie jak na absolwenta, ale jest kryzys i nikogo nie szukają – opowiada.
– Skończyłam prestiżowe liceum, potem studia. Zaliczyłam kilka miesięcy praktyki i ponadroczny wolontariat, a do tego ukończyłam kurs terapeutyczny i mówię po angielsku. Po co to robiłam?
Kilka miesięcy później, ponad rok od obrony, Martyna dostała wreszcie normalną pracę. Od września pracuje jako sekretarka w prywatnym przedsiębiorstwie. Pomogła rodzina, a właściwie znajomy rodziny, który jest prezesem pewnej większej poznańskiej firmy
Co się dzisiaj liczy na rynku pracy?
– Co dziś przede wszystkim liczy się na rynku pracy?
– Doświadczenie, doświadczenie i jeszcze raz doświadczenie oraz języki obce. Dyplom uczelni wyższej ma znaczenie drugorzędne. Oczywiście wielu pracodawców oczekuje od swoich pracowników wyższego wykształcenia, ale bez doświadczenia i znajomości języków obcych ma się małe szanse na znalezienie pracy.
– Kiedy absolwent, który ma średnio 25 lat, ma zdobywać doświadczenie?
– W trakcie studiów. Należy je potraktować jak początek kariery zawodowej, a nie jak przedłużone dzieciństwo. Wielu studentów jest wspieranych finansowo przez rodziców, a to niepowtarzalna okazja, by podjąć bezpłatną praktykę, która zaowocuje w przyszłości.
– Studenci mają tego świadomość?
– To zależy od miasta i od uczelni. Na rynku trójmiejskim studenci aktywnie szukają sobie praktyk, które często są bezpłatne, ale za to zgodne z zainteresowaniami i wybranym kierunkiem studiów. Wiedzą, że zdobyte w ten sposób doświadczenie zaowocuje w przyszłości, gdy będą szukać pracy. Natomiast w Słupsku czy podobnych miastach studenci myślą bardziej krótkowzrocznie i pytają głównie o pracę zarobkową, która oprócz korzyści finansowych niczego im nie daje. Tymczasem jeśli ktoś może sobie pozwolić na bezpłatne praktyki, bo jest wspierany przez rodziców, to jest to na pewno lepsze rozwiązanie.
– Na jakie oferty pracy mogą liczyć studenci lub młodzi absolwenci?
– Duże firmy, które zwykle mają swoje siedziby w większych miastach, chętnie inwestują w kapitał ludzki i przyjmują studentów lub absolwentów nawet z niewielkim doświadczeniem. A gdy ci się sprawdzą, to zwykle mogą liczyć na stałe zatrudnienie. W mniejszych miastach sytuacja wygląda inaczej. Na przykład w Słupsku i podobnych miastach mamy niewiele ciekawych ofert dla młodych ludzi.
– Jeśli ktoś w czasie studiów albo tuż po nich wykonywał nisko kwalifikowane prace, to czy powinien o tym napisać w CV?
– Raczej tak, w myśl starej zasady, że "Żadna praca nie hańbi”. Nawet jeśli pracowało się na kasie w markecie czy w magazynie, to zawsze jest to jakieś doświadczenie. Trzeba jednak uważać, aby nie pozostawać na takim stanowisku zbyt długo, bo po kilku latach będzie niezwykle trudno znaleźć pracę w swoim zawodzie.
– Czy są jeszcze jakieś kierunki studiów, które gwarantują zatrudnienie?
– Raczej nie. Wydaje mi się, że czasy studiów, po których bez problemu można otrzymać pracę, już minęły. Oczywiście są pewne preferencje na rynku pracy, ale na przykład inżynier bez doświadczenia też nie będzie rozchwytywany.