Coraz częściej dostajemy życzenia świąteczne mailem lub sms-em. Mimo to pocztowcy nie narzekają na brak pracy. Sięgnęli właśnie do najgłębszych rezerw.
W sąsiednim pomieszczeniu rozładowywane są kontenery. - Właśnie dotarł na miejsce jeden z trzech codziennych konwojów. Pracownicy sprawdzają, czy plomby są całe.
- Podczas transportu nikt nie może otwierać skrzynek - informuje Tomasz Mikiciuk, naczelnik Urzędu Poczty nr 1 w Białej Podlaskiej. - Worki z paczkami i listami zapełniają wózki, którymi będą dostarczone do sortowni. Najpóźniej jutro zostaną doręczone.
W pokoju listonoszy nie ma żywej duszy. Wszyscy są w terenie. - Trzeba przyjść o ósmej rano. Gwar jest taki, że przekrzyczeć się nie da. Wtedy wszyscy się schodzą. Normalnie doręcza dwudziestu ośmiu ludzi, ale w okresie świąt sięgamy po rezerwy - listonoszy jest o pięciu więcej. W ciągu dnia wpadają tylko na moment po "dostawę”. Niektórym dowozimy ładunek do punktów kontaktowych - opowiada naczelnik.
Okazuje się, że nie każdy wie jaki znaczek przylepić. - Dość często widzimy, że ludzie nie opłacają właściwie pocztówek o nietypowych wymiarach, zwłaszcza dużych. Adresaci potem muszą dopłacać różnicę plus złotówkę i dziesięć groszy. Lepiej dowiedzieć się w okienku, jaki znaczek przykleić - radzą pocztowcy.
Halina Stasiewicz - dyrektor Rejonowego Urzędu Poczty w Białej Podlaskiej
w tym okresie urlopów. Na razie panujemy nad wszystkim, ale największa kumulacja przesyłek jeszcze przed nami. •