– Z perspektywy naszego urzędu nie widać oznak kryzysu gospodarczego – przyznaje dr Michał Wójcik z Miejskiego Urzędu Pracy w Lublinie. A rząd chwali się najniższym od 32 lat bezrobociem. Jednak przedstawicielka dużej agencji zatrudnienia mówi, że pracodawcy – dostrzegając nadchodzący kryzys – są ostrożniejsi w zatrudnianiu.
Z jednej strony nie ma tygodnia, żebyśmy nie informowali o zamykaniu małych biznesów, głównie z branży gastronomicznej, o zwolnieniach grupowych, m.in. w Jobonie ze Zwierzyńca (300 osób), kraśnickiej FŁT (119), czy wręcz likwidacji dużych firm, jak chociażby Przedsiębiorstwa Piekarskiego w Lublinie (60 osób), czy Sulzera z Lublina (ponad 100 osób). Ale z drugiej statystyki pokazują coś wręcz przeciwnego: na koniec października liczba bezrobotnych zarejestrowanych w MUP w Lublinie wynosiła 9 123 osoby i zmalała w stosunku do września o 125 osób. Równie optymistyczne są dane ogólnopolskie: w październiku stopa bezrobocia wyniosła zaledwie 5,1 proc. i – jak podkreśliło Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej – była najniższa od 32 lat. W Lubelskiem wskaźnik jest jednak dużo wyższy i wynosi 7,8 proc., co oznacza, że bez pracy pozostaje prawie 59 tys. mieszkańców województwa. Trzeba jednak zaznaczyć, że trend jest spadkowy, bo w porównaniu do września liczba bezrobotnych spadła o 322 osoby.
To mamy ten kryzys?
– Jest wręcz odwrotnie, rynek wciąż jest nienasycony i pracodawcy cały czas zgłaszają brak rąk do pracy – komentuje sytuację na rynku zatrudnienia Michał Wójcik, kierownik Referatu Promocji Usług i Analiz MUP w Lublinie. I wylicza, gdzie bez problemu można znaleźć pracę: – Duże zapotrzebowanie jest w hotelarstwie, firmach zajmujących się utrzymaniem zieleni miejskiej, przetwórstwie spożywczym, szczególnie w zakładach mięsnych. Ale przeważają oferty na pojedyncze stanowiska pracy, od małych firm. Jest tego naprawdę dużo i oferty są bardzo zróżnicowane.
O tym, że fachowcy są na rynku bardzo potrzebni, dobitnie pokazuje przykład spółki Sulzer Turbo Services Poland z Lublina, zajmującej się do niedawna, zanim została objęta przez polski rząd sankcjami, m.in. regeneracją turbin gazowych. Gdy okazało się, że pracę ma stracić około 130 osób, lokalne urzędy pracy zaoferowały m.in. wsparcie i szkolenia. Ale – jak przyznaje dr Wójcik z MUP – dotychczas zarejestrowało się niewiele osób z tej firmy. – Pracodawcy bardzo potrzebują pracowników o takim profilu, co wiemy z licznych zapytań płynących z branż pokrewnych. Ten proces wciąż trwa, a osoby, których rynek dotychczas nie wchłonął, mogą liczyć na naszą pomoc – zaznacza kierownik.
Drogie media, ale zatrudniamy
Mimo potężnych, nawet o kilkaset procent, podwyżek cen gazu i prądu – podstawowych mediów przy produkcji – zatrudniać chce m.in. znany wytwórca mrożonek spółka Agram, która ma dwa zakłady: przy Mełgiewskiej w Lublinie i w Motyczu. Sylwester Kozak, dyrektor operacyjny tej firmy, mówi o 20 etatach (przy 200 zatrudnionych). – Oferujemy konkurencyjne stawki w stosunku do innych zakładów i atrakcyjny system premiowy – zachęca dyr. Kozak. – Szukamy operatorów maszyn, wózków widłowych, pracowników do działu technicznego, automatyki, elektromechaników i zarządzania produkcją. Stawiamy mocno na automatyzację, dlatego potrzebujemy specjalistów w tej dziedzinie.
O kryzysie na pewno nie ma mowy także w branży IT, która mocno rozwinęła się w Lublinie (w tym miesiącu obchodzono 10-lecie powstania Lubelskiej Wyżyny IT). Tu można wybierać w ofertach i liczyć na naprawdę wysokie zarobki. Na przykład spółka Codema chce do końca roku pozyskać 15 pracowników, by w ten sposób „dobić” do setki zatrudnionych.
– Rekrutacja jest praktycznie prowadzona stale, cały czas pojawia się ktoś nowy – przyznaje Anna Odzimek, kierownik marketingu w Codemie. I przyznaje z uśmiechem: – Czasami nie nadążam z wygłaszaniem formułki „Witamy na pokładzie”.
Zarobki? Od 10 do 23 tys. zł. Pracować można oczywiście zdalnie. – Dodatkowo oferujemy opiekę medyczną, ubezpieczenia grupowe, karty sportowe, imprezy integracyjne i dowolne formy zatrudnienia – wylicza tzw. benefity kierownik Odzimek.
Kryzys przyjdzie z opóźnieniem
Czy rzeczywiście jest aż tak dobrze, jak mówią statystyki i oceniają niektórzy pracodawcy? Kinga Rogala-Gutowska, branch manager lubelskiego oddziału Randstad Professionals, dużej agencji pośrednictwa pracy, nieco studzi ten optymizm. – Lokalny rynek pracy wciąż jest stabilny, ale – podkreślam – jest stabilny na ten moment. Widzimy dużą odporność na zawirowania krajowe i międzynarodowa. Jednakże oceniam, że z pewnym opóźnieniem będzie reagował na spowolnienie gospodarcze.
Skąd to przeświadczenie? – Widzimy dużą ostrożność pracodawców, wręcz zaciskanie pasa, jeśli chodzi o rekrutacje na nowe stanowiska albo przy szukaniu osób na właśnie zwolnione miejsca pracy. Obserwujemy również ostrożność pracowników w podejmowaniu decyzji o ewentualnej zmianie pracodawcy – dodaje Rogala-Gutowska.
Jak zaznacza, pogarszająca się sytuacja makroekonomiczna wpływa mocno na nastroje Polaków. To pokazuje m.in. 49. edycja Monitora Rynku Pracy Instytutu Badawczego Randstad, gdzie połowa ankietowanych oceniła, że nie będzie miała szansy na podwyżkę pensji, a 1/5 zdecydowała się na podjęcie dodatkowej pracy w celu zwiększenia swoich dochodów.