W projekcie nowej ustawy oświatowej znalazł się zapis zobowiązujący nauczycieli do prowadzenia co najmniej dwóch godzin dodatkowych zajęć pozalekcyjnych tygodniowo.
W praktyce nauczyciel, oprócz prowadzenia lekcji, poświęca czas na wywiadówki, spotkania z rodzicami, rady pedagogiczne, przygotowanie do zajęć
i sprawdzanie klasówek. Często też
z własnej inicjatywy prowadzi dodatkowe zajęcia z uczniami. Jeżeli projekt wejdzie w życie, pedagodzy będą mieli administracyjny nakaz tego, co i tak większość dotąd robili.
– Dobrze gdy nauczyciel sam decyduje, co ma robić – mówi Wiesław Wołoszyn, dyrektor Zespołu Szkół Mechanicznych w Chełmie. – Dobry pedagog ma ambicje podnoszenia poziomu swojej pracy. A tego nie da się zrobić tylko na zajęciach. Wielu moich nauczycieli już teraz bez żadnych nakazów prowadzi dodatkowo nawet więcej niż dwie godziny zajęć. Jeżeli pomysłodawcy projektu chcą w ten sposób zwiększyć pensum, to jestem temu przeciwny.
Związek Nauczycielstwa Polskiego jest zaniepokojony pomysłem ministerstwa
i domaga się od rządu podjęcia natychmiastowych rozmów w tej sprawie.
– Ogólnie zmiany idą w dobrym kierunku – stwierdza Celina Stasiak, prezes lubelskiego okręgu Związku Nauczycielstwa Polskiego. – Jednak zapis o dodatkowych godzinach
w projekcie jest jak łyżka dziegciu.
– Jestem w stanie zrozumieć decyzję ministra, ponieważ rzeczywiście należy zwrócić uwagę na zajęcia pozalekcyjne
– mówi Adam Sikorski, wicekurator Kuratorium Oświaty w Lublinie. – Ale też rozumiem stanowisko nauczycieli. Nie byłoby problemu, gdyby znalazły się środki na wynagrodzenie za dodatkowe godziny.
Wicekurator przyznaje, że dobrze by było bardziej sprecyzować zapis, który obecnie mówi o „co najmniej” dwóch godzinach.