Rzeźba, która zniknęła z Rynku w Kazimierzu Dolnym nie została ukradziona przez pracowników Urzędu Miasta - orzekła prokuratura.
- W zachowaniu pracowników urzędu nie doszukaliśmy się znamion przestępstwa - uzasadnia Dariusz Lenard, szef prokuratury rejonowej w Puławach.
Potężna około czterometrowa drewniana rzeźba z kuflem piwa stała przez kilka miesięcy na Rynku w Kazimierzu. Figurka powstała w ubiegłym roku podczas Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych. A po zakończeniu imprezy ta i inne rzeźby stanęły na Rynku, tuż obok galerii Mieczysławy Izdebskiej-Łazorek. Ale niektórym mieszkańcom szybko przestały się podobać.
Zaczęli więc skarżyć się do burmistrza. - Wysyłaliśmy do właścicieli galerii pisma z prośbą o usunięcie rzeźb. Ale nie było żadnego odzewu przez kilka miesięcy. Dlatego zostały odwiezione do naszej oczyszczalni ścieków i zabezpieczone - opowiadał nam kilka miesięcy temu Grzegorz Dunia, burmistrz Kazimierza.
Jednak zdaniem właścicielki galerii, nie dotarły do niej żadne ponaglenia od burmistrza. Dlatego kiedy rzeźba została zabrana przez pracowników urzędu powiadomiła policję o kradzieży. Sprawa trafiła też do prokuratury.
- Zamierzaliśmy przenieść rzeźbę na swoją posesję, gdy tylko zrobi się ciepło. Jednak w międzyczasie znalazł się kupiec i zaoferował za dzieło 80 tys. zł - mówiła.
Według prokuratury, która umorzyła dochodzenie w sprawie kradzieży, pracownicy urzędu usuwając rzeźbę wcale nie mieli zamiaru jej ukraść. A do dziś właścicielka może ją odebrać.
(pab)(akr)