Za śmierć rowerzystki w Górze Puławskiej do więzienia pójdzie nie tylko kierowca samochodu.
Do wypadku doszło dwa lata temu. Janusz D., właściciel lombardu w Puławach, pił od rana z Pawłem S., puławskim policjantem. Jeździli od knajpy do knajpy fordem Pawła S. Za kierownicą siedział Janusz D., który dostał kluczyki od policjanta. Po południu byli u znajomych w Pająkowie. Znowu pili. Kiedy ruszyli w drogę powrotną, obaj mieli dobrze "w czubie”, zataczali się.
Kierowca nawet się nie zatrzymał. Na leśnej polanie pokłócił się z pasażerem, który wysiadł z auta i poszedł dalej piechotą. Janusz D. dojechał do warsztatu samochodowego. Ale tam już czekała na niego policja. Miał 1,7 promila alkoholu.
- Uważamy go za słuszny i nie będziemy składać apelacji - mówi Marta Romańska, prokurator rejonowy w Puławach.
Czas na złożenie apelacji mają jeszcze oskarżeni. Do skazania pasażerów pijanych kierowców dochodzi bardzo rzadko. Prokuratura musi udowodnić, że pasażer umożliwił kierowcy prowadzenie samochodu, np. dając mu kluczyki bądź namawiał go do prowadzenia auta po pijanemu.