Miłośnicy przyrody od kilku lat skutecznie oprotestowują inwestycje, które mają wzmocnić brzeg Wisły w okolicach Stężycy. Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej alarmuje, bezpieczeństwo przeciwpowodziowe mieszkańców jest zagrożone.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
Umocnienie brzegu w gminie Stężyca to jedna z kluczowych inwestycji puławskiego oddziału Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej. Prace nad tym zadaniem rozpoczęto cztery lata temu. Udało się przebudować wał, kolejnym krokiem miała być budowa przynajmniej trzech ostróg rzecznych. To poprzeczne tamy, które odsuwają nurt rzeki od brzegu. Dzięki temu zapewniona jest m.in. stabilność wałów przeciwpowodziowych.
Takie rozwiązania stosowane są na całym świecie, m.in. w Niemczech i Holandii. Wiele ostróg zbudowano także w naszym kraju. Spotkać można je na Wiśle w Warszawie i Turoniu oraz na Odrze w Słubicach. Ich budowę w Stężycy zablokowali ekolodzy. Za pomocą skarg i zawiadomień wysyłanych m.in. do sądów administracyjnych, udało im się wstrzymać procedurę wydania pozwolenia na budowę. W efekcie puławskie RZGW na dokończenie budowy elementów poprawiających bezpieczeństwo mieszkańców gminy nie wydało planowanych 4 mln zł.
– Inwestycja jest obecnie zawieszona. Próbowaliśmy wszystkiego, by ją dokończyć. Interweniowaliśmy u wojewody, marszałka województwa, ale bez skutku. Obecnie czekamy na rozstrzygnięcie przez Naczelny Sąd Administracyjny. Liczymy na to, że ta sprawa zakończy się w pierwszym kwartale tego roku – mówi Leszek Boguta, kierownik RZGW w Puławach.
Jego zdaniem, gdyby nie protest ekologów, prace już dawno byłyby zakończone. Kierownik puławskiej zlewni nie kryje obaw, że pozostawienie nowego wału bez osłony może się źle skończyć.
– To powoduje uszkadzanie budowli już wykonanych i stwarza zagrożenie dla nowego wału przeciwpowodziowego – podkreśla.
Po przeciwnej stronie sporu znajduje się m.in. Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków, które przekonuje, że proponowana przez RZGW regulacja Wisły jest niezgodna z przepisami unijnymi.
– Z naszych ekspertyz wynika, że rejon Stężycy to ostoja m.in. dla mewy siwej, czy rybitwy rzecznej. Mamy obowiązek chronić te gatunki. Rozumiemy, że chodzi o bezpieczeństwo przeciwpowodziowe, ale są inne, alternatywne metody jego poprawienia – tłumaczy Katarzyna Groblewska, rzecznik prasowy OTOP. – Rekomendujemy tzw. opaski, które nie zaburzają układu wysp i łach. Zdajemy sobie sprawę, że są one droższe, ale tego typu rozwiązania zastosowano np. w Gołębiu czy Gniewoszowie – dodaje.
Do protestu przyłączyły się też inni, m.in. Towarzystwo Ochrony Przyrody i Klub Gaja.