Raport przygotowany przez Samorządową Administrację Placówek Oświatowych w gminie Puławy nie pozostawia złudzeń. Dzieci jest coraz mniej, a to stawia pod znakiem zapytania sens istnienia szkół i samorządowych przedszkoli w najmniejszych miejscowościach.
Przed radnymi z gminy Puławy trudna decyzja. W tym roku będą musieli zdecydować o tym, co zrobić ze szkołami podstawowymi i oddziałami przedszkolnymi w Bronowicach, Leokadiowie, Opatkowicach oraz Zarzeczu. Te ostatnie w myśl nowych przepisów od września 2016 roku mają przekształcić się w przedszkola. Żeby tak się stało, muszą spełnić nowe, wyśrubowane normy przeciwpożarowe. Potrzeba instalacji oddymiających klatki schodowe, dróg ewakuacyjnych, drzwi o wysokiej wytrzymałości, odpowiedniego metrażu na każde dziecko itp.
Dokładny koszt niezbędnych inwestycji nie jest jeszcze znany. Mówi się o kwotach od 50 do 80 tys. zł na każdą placówkę, ale jest ryzyko, że pieniędzy – z uwagi na stan starych szkół – potrzeba będzie znacznie więcej. Powstanie przedszkoli to także nowe etaty dla pracowników, a więc rosnące koszty utrzymania oświaty. Już teraz sięgają one około 40 procent całego budżetu gminy (z czego lwia część to wynagrodzenia dla pracowników).
Jedną z możliwości branych pod uwagę jest zastąpienie samorządowych przedszkoli publicznymi punktami przedszkolnymi, które mogłyby przejąć pięciolatki i działać na terenie swoich miejscowości korzystając z gminnych dotacji. Byłaby to z jednej strony ulga dla budżetu gminy, a z drugiej zapewnienie maluchom przedszkoli blisko miejsca zamieszkania. W części wsi takie punkty już działają, wystarczyłoby zatem przepisać do nich pięciolatki.
Takie rozwiązanie nie podoba się jednak dyrektorom szkół, dla których zabranie pięciolatków oznacza początek końca zarządzanych przez nich placówek. Poza tym na utworzenie takich punktów, mimo zachęt ze strony gminy, nie zawsze są chętni. Nauczycielki, które mogłyby je otworzyć, widząc wskaźniki liczby urodzeń – dostrzegają ryzyko nieopłacalności. Nie przeszkadza im to jednak w forsowaniu konieczności utrzymywania placówek oświatowych w tych samych wsiach za publiczne pieniądze.
– Z pozycji osoby, która potrafi liczyć pieniądze, mogę powiedzieć, że najbardziej ekonomicznym rozwiązaniem byłyby dla nas punkty przedszkolne i wszyscy o tym wiedzą. Z drugiej strony nauczyciele bronią swoich miejsc pracy. Dla nas najważniejsze powinno być jednak dobro dzieci – mówi Renata Molenda, przewodnicząca rady gminy Puławy.
O zdanie w tej sprawie zapytaliśmy także Beatę Niedziałek, dyrektor Samorządowej Administracji Placówek Oświatowych. – To jest wybór pomiędzy sercem i rozumem. Jeśli widzimy, że w danym obwodzie szkolnym jest siedmioro dzieci i dodatkowo pewnie nie wszystkie z nich pójdą do tej szkoły, to rozum mówi swoje. Z drugiej strony nikt nie chciałby tych szkół przekreślać. To jest bardzo trudna decyzja i cieszę się, że nie muszę jej podejmować – przyznaje dyrektor gminnego SAPO.