Pozwany w trybie wyborczym Janusz Próchniak, kandydat na wójta, decyzją sądu musi sprostować wypowiedź dotyczącą zadłużenia gminy Końskowola oraz zaprzestać jej rozpowszechniania. Nie będzie musiał natomiast przepraszać Stanisława Gołębiowskiego, ani płacić na cele dobroczynne.
Poszło o wypowiedź Janusza Próchniaka, którą ten udzielił lokalnemu tygodnikowi oraz opublikował w mediach społecznościowych. Kandydat na wójta oskarżył obecnego wójta gminy o to, że ten zadłużył ją na "około 10 mln złotych". Tymczasem aktualne zadłużenie gminy wynosi ok. 2,5 mln złotych, w związku z czym, Stanisław Gołębiowski pozwał swojego konkurenta w trybie wyborczym.
Obecny wójt, poza sprostowaniem, domagał się także pisemnych przeprosin oraz wpłaty 5 tys. złotych (wcześniej 10 tys. zł) na rzecz puławskiego hospicjum. Gołębiowski początkowo żądał również, by jego konkurent zaprzestał rozpowszechniania nieprawdziwych informacji odnośnie jego współpracy ze służbami PRL, ale z tego ostatniego się wycofał.
Sąd Okręgowy w Lublinie przyznał rację Gołębiowskiemu w kwestii zadłużenia gminy i nakazał Januszowi Próchniakowi umieszczenie stosownego sprostowania, zarówno w prasie, jak i na swoim koncie Facebook. Zakazał mu również dalszego rozpowszechniania informacji dotyczącej 10-milionowego zadłużenia gminy. Pozostałe wnioski wysunięte przez wójta sąd oddalił, łącznie z tym dotyczącym pisemnych przeprosin i wpłaty na wskazany cel dobroczynny. Przed sądem wójtowi nie udało się natomiast udowodnić tego, że nieprawdziwe informacje były przekazywane przez jego konkurenta podczas jego spotkań z mieszkańcami (mimo przekazania przez sztab wójta nagrań, które miały dokumentować naruszenie prawa).
Janusz Próchniak zastosował się już do wyroku sądu, ale jak przekonuje, w jego ocenie nic niezgodnego z faktami w trakcie kampanii nie zostało zaprezentowane. – Mógłbym zaskarżyć ten wyrok, ale nie zrobię tego, bo to błahostka. Opublikuję sprostowanie, bo nie chcę tracić czasu, który wolę poświęcać na pracę – wyjaśnia.
Kandydat "Zielonego Powiśla" nie kryje natomiast oburzenia związanego z potajemnym nagrywaniem jego spotkań wyborczych. – Domagamy się od wójta podania do publicznej wiadomości personaliów autorów tych nagrań. Całe to zamieszanie traktujemy jako próbę zastraszania i odciągnięcia naszego komitetu od prowadzenia spokojnej kampanii – mówi Próchniak, który podkreśla, że sąd oddalił większość żądań jego konkurenta.
Tymczasem Stanisław Gołębiowski mówi, że jest zadowolony z postanowienia sądu dotyczącego nakazania jego konkurentowi sprostowania, o które wnosił. Przyznaje natomiast, że liczył na podtrzymanie przez sąd żądania wpłaty na cel dobroczynny. Wycofanie żądań dotyczących naruszenia dobrego imienia w kwestii informacji o TW "Sylwester" tłumaczy z kolei niepełną wiedzą odnośnie przebiegu spotkań wyborczych Janusza Próchniaka. Zapowiada jednocześnie, że nie zastosuje się do prośby swojego konkurenta o podanie nazwisk autorów nagrań z jego spotkań z mieszkańcami.