Władze Kazimierza Dolnego są przeciwne powstaniu salonu gier hazardowych. Zamierza go otworzyć spółka Fortuna. – Jeśli nie będzie zgody, to będzie proces sądowy – grozi firma.
Według prawa salon gier nie może powstać w pobliżu miejsc kultu religijnego i szkoły. W Kazimierzu o takiej kolizji nie ma mowy. Samorządowcy uważają jednak, że łatwy dostęp do hazardu źle wpłynie na życie mieszkańców.
Dlatego radni już przed rokiem negatywnie zaopiniowali pierwszy wniosek Fortuny. Spółka zaskarżyła decyzję do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego i wygrała. Niedawno ponowiła swoje starania. W czwartek radni znów będą głosować a w tej sprawie.
– Będę ich prosił, aby podtrzymali swoje zdanie. Nie chcemy tego typu rozrywek w naszym mieście – powiedział mieszkańcom burmistrz Grzegorz Dunia.
Linią obrony kazimierskich samorządowców jest plan zagospodarowania przestrzennego. – Chodzi między innymi o ilość miejsc parkingowych. A ten teren odpowiedniej liczby miejsc nie zapewnia – twierdzi burmistrz.
– W Ustawie nie ma nic o liczbie miejsc parkingowych – dziwi się Piotr Mościński, pełnomocnik Fortuny, firmy, która ma sieć salonów w całej Polsce. – Salon gier nikomu nie wadzi. Rozmawiałem z mieszkańcami, głosy były naprawdę podzielone, więc nieprawdą jest, że wszyscy są przeciw.
Przeciw jest kazimierzanin Andrzej Kozłowski: – Działalność tej firmy była tematem telewizyjnego programu „Uwaga”. Nie chcemy, żeby w mieście pojawili się „ludzie bez karków”. A takie uciechy przyciągają ich jak magnes. Takich atrakcji zdecydowanie nam nie potrzeba.
– Poczekajmy, aż pensjonat zostanie zbudowany. Dopiero wówczas dyskutujmy, czy salon ma tam być, czy nie – postuluje z kolei Leszek Furtas.
A są i tacy mieszkańcy, którym hazard nie przeszkadza. .– Nasze miasto to rozrywkowa dziura, salon gier byłby atrakcją. Przecież nie będą tam grać mieszkańcy, ale turyści. I to ci, których na to stać – uważa pan Robert.
Piotr Mościński z Fortuny mówi, że jeśli radni znów powiedzą „nie”, spółka znów zaskarży ich decyzję do sądu. – Jestem w 99 procentach przekonany, że ponownie zostanie uchylona. Wtedy będziemy mogli mówić o uporczywym działaniu na szkodę spółki i wystąpimy o odszkodowanie – nie ukrywa Mościński.
W najgorszym wariancie walka z salonem gier mogłaby kosztować gminę nawet kilka milionów złotych.