Czy Janusz Kowalski może zasiadać w gronie radnych Rady Miasta Kazimierz Dolny, skoro od dłuższego czasu mieszka w sąsiedniej gminie Puławy? – pytają autorzy anonimu wysłanego m.in. do naszej redakcji. – To kłamstwa i celowe podburzanie przeciwko mnie – stwierdza radny
Wątpliwości co do tego, czy „ten Pan zgodnie z prawem może zasiadać w gronie radnych” mają „mieszkańcy Kazimierza Dolnego”, którzy rozesłali do mediów alarmującego e-maila. Jak piszą, ta „bulwersująca opinię publiczną sprawa” jest „żywo dyskutowana przez mieszkańców”.
Pismo skierowane także do czternastu kazimierskich radnych nie jest podpisane żadnym nazwiskiem. – Z obawy przed szykanami nie dołączamy listy podpisów – tłumaczą jego autorzy.
Podania numeru kontaktowego też nam odmawiają. – W miejscu takim jak Kazimierz, lepiej zachować anonimowość – argumentują.
– To są kłamstwa i celowe podburzanie przeciwko mnie, zresztą już nie pierwszy raz – komentuje radny Kowalski. – Mieszkam w Kazimierzu Dolnym i nie zamierzam się stąd wyprowadzać. Jeśli ktoś ma dowody, że mieszkam gdzie indziej może to oficjalnie zgłosić. Zachęcam również do udziału w sesji rady miejskiej i oficjalnego zwrócenia się do mnie z tym pytaniem, zamiast wysyłania anonimów do mediów. Odsyłam też do mojego oświadczenia majątkowego za 2018 rok i sprawdzenia miejsca zamieszkania.
Janusz Kowalski od wielu lat prowadzi internetowego bloga. Opisuje sprawy dotyczące miasteczka dosadnie i krytycznie. Piętnuje wszelkie urzędnicze nieprawidłowości nie szczędząc przy tym słów krytyki.
– Przez lata dość chętnie udziela się i wchodzi w dyskusje z innymi internautami, ale komentarze na temat jego miejsca zamieszkania pozostają bez odpowiedzi – czytamy w piśmie.
– Komentarze na temat mojego miejsca zamieszkania pojawiały się już przed wyborami. Zachęcałem wtedy do zgłoszenia tego do komisarza wyborczego w trybie wyborczym. Nie jest więc prawdą, że nie odnosiłem się do tego publicznie – komentuje Kowalski. – Ani przed wyborami ani teraz nikt nie zwrócił się do mnie z oficjalnym pytaniem w tej sprawie. Nikt nie skorzystał też z drogi prawnej i zgłoszenia tego do komisarza wyborczego. Zawsze kończyło się na anonimowych zarzutach.
Jak przyznaje, nie po raz pierwszy pada ofiara internetowego hejtu.
– Pojawiały się komentarze, że jestem chory psychicznie czy uderzające w moją rodzinę – mówi radny. – Sprawę komentarzy, w którzy zarzuca mi się chorobę psychiczną wyjaśnia prokuratura.