Około 20 osób wzięło udział w czwartkowej demonstracji Komitetu Obrony Demokracji w Puławach. Jej organizatorzy na dwie godziny ustawili na Placu F. Chopina wystawę poświęconą wydarzeniom z czerwca 1989 roku.
Przez megafon najostrzej krytykowali wiceprezydenta Puław, Tadeusza Koconia, który przed kilkoma tygodniami podpisał się pod decyzją odmawiającą KOD-owi organizacji wystawy w centrum miasta.
- Argumenty o tym, że ta wystawa nie ma wartości edukacyjnych to żałosna kpina panie wiceprezydencie. Powien pan strzec wartości III RP, przypominać o ważnych wydarzeniach, edukować, a nie robi pan tego. Za to, gdy my chcemy za społeczne pieniądze, pokazywać 28 lat polskiej wolności, spotykamy się z cyniczną odmową - mówił Krzysztof Kamiński, szef lubelskich struktur KOD, który na chwilę opuścił pikietujących, by udać się na rozmowę z Tadeuszem Koconiem. Ten go jednak nie przyjął, przełożyło się na zaostrzenie tonu wypowiedzi kolejnych uczestników manifestacji.
Większość zebranych pod urzędem miasta nie przyszła tam jednak z powodu wystawy, a sprzeciwu wobec całemu obozowi rządzącemu. - Ja jestem tutaj dlatego, że jestem prawdziwą Polką, a nie drugim sortem i sprzeciwiam się temu, co robi "dobra zmiana". Przecież ta komisja do spraw reprywatyzacji warszawskich to jest bolszewizm. Oni wszyscy skończą jak komuniści. Nie wiedzą, że historia kołem się toczy - mówiła Maryla Malinowska, jedna z pikietujących.
Członkowie KOD-u, w większości starsi ludzie, zachęcali puławian do oglądania swojej wystawy. Plac F. Chopina był jednak prawie pusty, a poczynaniom demonstrujących z niewielkim zainteresowaniem, służbowo przyglądali się głównie przedstawiciele służb porządkowych ochraniających to zgromadzenie.