Władze miasteczka wiedzą jak poprowadzić obwodnicę i nie wydać grubych milionów. Województwo deklaruje poparcie, ale czas ucieka, bo status Nałęczowa jako kurortu jest cały czas zagrożony
Wytyczne są rygorystyczne. Mówią m.in. o dopuszczalnym poziomie hałasu, który w Nałęczowie został przekroczony o… 20 proc. To efekt ruchu samochodowego w centrum miasteczka. Ministerstwo zażądało od władz Nałęczowa wprowadzenia planu naprawczego. Po jego przedstawieniu warunkowo podtrzymało status uzdrowiska.
Kompleksowo sytuację może rozwiązać jedynie budowa obwodnicy. Dlatego już kilka lat temu powstał projekt obwodnicy. To kosztowna inwestycja, bo jej część przebiega przez teren chroniony. To z kolei wymaga wybudowania szeregu estakad. Całość oszacowano wstępnie na ponad 200 mln zł.
Okazuje się, że obwodnicę można poprowadzić inaczej, niż zakłada stary projekt. – Można ominąć tereny chronione i nie brnąć w koszty – uważają władze Nałęczowa i przedstawiają swoją koncepcję obwodnicy. Wytyczona przez nich trasa rozpoczynałaby się w nałęczowskiej Bochotnicy na ul. Cynkowskiej. Omijałaby miasteczko i łączyła się z drogą wojewódzką 826 w okolicach Piotrowic Małych. Koszt pierwszego etapu zamknąłby się w 30-40 mln. zł.
Miasteczko ma przy tym wsparcie władz województwa. – W kwietniu marszałek przekazał do Ministerstwa Rozwoju Regionalnego wniosek o wpisanie obwodnicy Nałęczowa na listę projektów kluczowych finansowanych ze środków UE na lata 2014-2020 – mówi Beata Górka, rzecznik prasowy Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie.
Nałęczów oraz województwo będą partycypowały w kosztach uzyskania decyzji środowiskowej. Ale to dopiero początek. Trzeba będzie jeszcze przeprowadzić konsultacje społeczne i uregulować stan prawny działek, po których pobiegnie droga. – Nie można ukrywać, że to proces trwający latami. Byłoby cudem gdybyśmy mieli ocenę środowiskową w 2014 r. Nałęczów stara się o obwodnicę od 40 lat – mówi Andrzej Ćwiek, burmistrz Nałęczowa. A czas biegnie nieubłaganie.