Podczas grudniowej sesji puławscy radni wykreślili z projektu budżetu miasta na 2020 rok pieniądze przeznaczone na zakup mieszkań kontenerowych dla dłużników. Kilka tygodni później niemal 70 proc. osób „spłacających” swoje długi poprzez pracę na rzecz miasta, przestało to robić.
Część lokatorów mieszkań komunalnych nie płaci od lat. Żyją w przekonaniu, że władze miejskie nie są w stanie ich eksmitować, ani wyegzekwować narastających należności. Wręcz przeciwnie, w poprzedniej kadencji samorządowcy byli skłonni do umarzania znacznej części ich zadłużenia wraz z odsetkami – wystarczyło, że zaczynali płacić czynsz. Mimo to program nie cieszył się zainteresowaniem. Jego warunki spełniło jedynie 17 osób, a miasto zobowiązało się do podarowania dłużnikom ok. 90 tys. zł (z odsetkami).
Poprawa ściągalności długów była jedną z obietnic nowego prezydenta. Paweł Maj postawił na zachęcanie dłużników do pracy na rzecz miasta. Dla tych, którzy nie chcieli ani pracować, ani płacić, czekać miały gorsze warunki mieszkaniowe w lokalach kontenerowych. Na ich zakup jesienią ub. roku zaplanowano w budżecie 350 tys. zł.
Sygnały o tym, że władze są gotowe do ich zakupu oraz eksmisji najbardziej zatwardziałych dłużników (łączne zadłużenie mieszkań komunalnych wynosi ok. 7 mln zł), zaczęły przynosić pozytywne efekty.
Do nowego programu przystąpiły 22 osoby. Pielęgnowały miejską zieleń, pomagały konserwatorom itp. Odpracowały prawie 100 tys. zł.
Przełom nastąpił w grudniu 2019 roku, kiedy to radni Prawa i Sprawiedliwości, Koalicji Samorządowej oraz Samorządowcy Janusza Grobla zdjęli z projektu budżetu pieniądze na zakup kontenerów. Środki te przeznaczyli na potrzeby miejskich instytucji kulturalnych.
Wieść o tym, że eksmisji nie będzie, szybko rozeszła się wśród dłużników. W efekcie prawie 70 proc. z tych osób, które w ubiegłym roku zaczęły pracować dla miejskich spółek, wycofało się z programu oddłużeniowego.
– Niech każdy z radnych odpowie sobie na pytanie, czy tamta decyzja była słuszna. I czy to, co zrobiono, było sprawiedliwe wobec tych mieszkańców, którzy rzetelnie wywiązują się ze swoich zobowiązań. Oczekuję również, że ci, którzy głosowali za zdjęciem tych środków, przedstawią alternatywę – mówiła podczas ostatniej sesji radna Beata Kozik (Niezależni), komentując los, jaki spotkał prezydencki program oddłużeniowy po usunięciu z niego kluczowego elementu.
Zniechęcenie do pracy dla miasta, jakie pojawiło się u dłużników po usunięciu widma ich eksmisji, nie zmieniło opinii radnych, którzy w grudniu skasowali finansowanie kontenerów.
– Ja nie jestem przeciwnikiem kontenerów, częściowo rozumiem argumentację za ich zakupem, ale w tamtym czasie mieliśmy kilka pilniejszych wydatków. Poza tym, niczego nie ujmując programowi oddłużeniowemu, odpracowanie 100 tys. zł to nie jest nawet jeden procent ogólnej sumy zadłużenia. Zakup mieszkań kontenerowych byłby natomiast dodatkowym kosztem, a perspektywa zakupu kolejnych, to następne wydatki dla miasta – wylicza radny Michał Śmich (PiS). – Nie mamy także żadnych gwarancji, że dłużnicy umieszczani w kontenerach zaczynaliby spłacać swoje zobowiązania – dodaje.
Alternatywnych pomysłów dotyczących tego, jak przekonać nieuczciwych lokatorów do płacenia czynszu, na razie nie widać.