Wiadomo, że autem, które śmiertelnie potrąciło rowerzystkę, jechali policjant i właściciel lombardu. Obaj byli pijani. Ale sąd nie skazał nikogo.
Władysława Rodzoch zginęła 17 lipca 2004 roku. W sobotni wieczór wracała na rowerze z cmentarza do domu. W Górze Puławskiej najechał na nią ford, którym podróżowało dwóch mężczyzn. Samochód odjechał.
Prokuratura szybko ustaliła, że auto należało do Pawła S., policjanta z puławskiej komendy. Feralnego dnia od rana pił z Januszem D., właścicielem lombardu. Potem obaj wyruszyli fordem do Pająkowa.
Wiadomo, że za kierownicą usiadł Janusz D. W Górze Puławskiej auto potrąciło rowerzystkę. Ford przejechał jeszcze kilkaset metrów, po czym policjant wysiadł, a Janusz D. pojechał dalej. Policja zatrzymała go jeszcze tego samego dnia. Miał w organizmie 1,7 promila alkoholu.
Puławska prokuratura oskarżyła właściciela lombardu o spowodowanie po pijanemu śmiertelnego wypadku i ucieczkę. A policjantowi zarzuciła umożliwienie kompanowi prowadzenia auta po alkoholu.
Wyrok uchylił Sąd Okręgowy w Lublinie. Sprawa trafiła do ponownego rozpatrzenia. Drugie orzeczenie właśnie zapadło. Janusz D. został uniewinniony. Sąd skazał go tylko za to, że tamtego dnia jeździł po pijanemu. Usłyszał wyrok: 2 lata więzienia w zawieszeniu na 5 i zakaz prowadzenia pojazdów przez 2 lata. Paweł S. za udostępnienie mu auta dostał rok więzienia w zawieszeniu.
Puławski sąd poda powody uniewinnienia dopiero w pisemnym uzasadnieniu. - Sędzia powiedział, że dowody nie pozwalają na ustalenie, kto kierował samochodem w chwili wypadku. Wyliczał też błędy, które popełniono w śledztwie - dodaje siostra zabitej, która słyszała ustne uzasadnienie orzeczenia. - A przecież poprzednio, w oparciu o te same dowody, zapadł wyrok skazujący.
Prokuratura rozważa apelację. - Po otrzymaniu uzasadnienia wyroku zdecydujemy, czy złożymy od niego odwołanie - mówi Dariusz Lenard, prokurator rejonowy w Puławach.