Blisko trzy tysiące osób w sobotę wieczorem zasiadło na trybunach nowej hali widowiskowo-sportowej przy ul. Lubelskiej. – Jest bardzo ładna, duża, nowoczesna – mówili puławianie, którym udało się zdobyć bilety. Przybyli na miejsce obejrzeli inauguracyjny mecz oraz muzyczno-pirotechniczny występ skrzypaczki, Katarzyny Szubert.
Sobota, godzina 16:30. Duży parking przed nową halą powoli zapełnia się samochodami. Kierowcom, którzy w większości po raz pierwszy mają okazję na niego wjechać, w zajęciu dogodnych miejsc pomagają wolontariusze. Połyskująca w popołudniowym słońcu futurystyczna bryła budynku zdaje się zapraszać do środka. Główne wejście przykuwa uwagę dziesiątkami baloników z logotypami Grupy Azoty oraz Miasta Puławy.
Hala kosztowała majątek, z wyposażeniem to ponad 106 mln zł. Puławianie będą ją spłacać latami, ale o finansach tego dnia się nie dyskutuje. Tematy rozmów, nawet wśród dzieci, są dwa: komu udało się zdobyć bilet oraz jak wysoko wygrają piłkarze ręczni Azotów-Puławy podczas swojego pierwszego spotkania przy ul. Lubelskiej 59.
Tymczasem kolejki do poszczególnych drzwi prowadzących na sektory zwyczajne i VIP-owskie przesuwają się dosyć szybko. Jedynie przed biurem zawodów dochodzi do drobnych nieporozumień. Dwóch starszych kibiców liczyło na to, że bilety będą mogli kupić na miejscu, w dniu meczu. Gdy dowiadują się, że wszystkie zostały sprzedane, odchodzą ze spuszczonymi głowami.
Hala jest dosyć duża, mieści ponad 3 tysiące miejsc, ale zainteresowanych sobotnim wydarzeniem jest znacznie więcej. Bilety na inauguracyjny mecz (Azoty Puławy - Piotrkowianin) kilka dni wcześniej rozchodzą się w mgnieniu oka. Dystrybucją ok. dwóch tysięcy z nich zajął się klub, a kolejny tysiąc we wtorek, w ciągu zaledwie 2,5 godziny rozdało miasto. Swoją pulę otrzymują pracownicy Zakładów Azotowych, Mostostalu, Ratusza, starostwa, miejskich szkół itp. Zaproszeni goście zasiadają na trybunie VIP. To m.in. radni, prezesi komunalnych spółek, czy wójtowie okolicznych gmin.
Osoby, które zdobywają wejściówki, nie mogą narzekać. W środku czekają na nich pracownicy miejskiego Ratusza, ośrodka sportu oraz kolejni wolontariusze. Młodzież pomaga m.in. w odnalezieniu właściwego sektora, rozdaje meczowe gadżety (czekoladki i klaskacze), mierzy temperaturę, obsługuje szatnie. Słowem - jest wszędzie.
– Jeśli ktoś o coś pyta, ma jakiś problem, to chętnie pomagamy – mówi Wiktoria, Maria i Zuzanna, sympatyczne nastolatki z puławskiego ZSO nr 2.
Na miejscu działa tymczasowy sklepik kibica z klubowymi gadżetami, stoiska z popcornem i napojami, a dla osób dorosłych - także piwem znanej, lubelskiej marki. Znakiem czasów jest punkt szczepień zorganizowany przez SP ZOZ. O epidemicznym zagrożeniu przypominają maski. Zgodnie z wydanym zaleceniem, noszą je niemal wszyscy.
Wchodzący na trybuny nie kryją, że hala robi wrażenie. – Podoba mi się, jest duża i ma wygodne siedzenia – mówi pani Małgorzata, która na mecz puławskich Azotów wybrała się po raz pierwszy. Widzowie chwalą także oznakowanie i akustykę. – Nie było żadnego problemu z przejściem, poza tym jest obsługa, która udziela wszelkich informacji – dodaje nasza rozmówczyni.
– To jest pierwszy obiekt z prawdziwego zdarzenia w Puławach. To jak się to wszystko prezentuje, jest naprawdę piękne – ocenia pan Waldemar, który na otwarcie przyjechał z Woli Osińskiej. – Myślę, że puławska drużyna może się tutaj poczuć jak w domu – uzupełnia pan Jan. Z kolei pan Krzysztof z Klikawy ocenia krótko "jest super". Mniej entuzjazmu wykazuje pan Józef. – Hala jest ładna, estetycznie nie mam jej nic do zarzucenia, ale brakuje jej zaplecza, odnowy biologicznej, przede wszystkim basenu. Myślę, że należałoby ją rozbudować – proponuje puławianin.
Błyszczące nowością krzesełka powoli się zapełniają. Około godz. 17:30 światła przygasają, a uwaga zebranych skupia się na pirotechnice. Ustawione w kilku miejscach urządzenia strzelają słupami ognia w rytm dynamicznej muzyki. Na parkiet wchodzą młodzi sportowcy ze sztandarami. Ogniowy efekty puławianie oglądają jeszcze wielokrotnie, m.in. podczas prezentacji zawodników, wejścia na parkiet odznaczonej medalem za zasługi dla miasta Malwiny Kopron, czy występu skrzypaczki Katarzyny Szubert. Zapowiadanego pokazu laserów nie ma, ale ten brak niewielu zauważa.
Zabraknąć nie może natomiast tradycyjnego pokropienie hali wodą święconą oraz przemówień lokalnych oficjeli.
– Udało się zrobić coś, co wydawało się niemożliwe. Urzeczywistnić marzenia. Ta hala zapisze się w historii naszego miasta i będzie służyć przyszłym pokoleniom – mówi prezydent Paweł Maj, który prosi o brawa dla swojego poprzednika, Janusza Grobla. Jego decyzję o budowie obiektu przy Lubelskiej nazywa trudną, ale właściwą. Maj przypomina również o roli radnych Bożeny Krygier i Marzanny Pakuły, które przekonywały do tej inwestycji. Dziękuje także Jarosławowi Stawiarskiemu, który jako wiceminister sportu przekazał miastu 17 mln zł.
– To było jedyne zewnętrzne dofinansowanie budowy tej hali – przypomina wspomniana Bożena Krygier. Przewodnicząca rady miasta nazywa nową arenę "imponującym, pięknym obiektem", a także "największą inwestycją w dziejach samorządu puławskiego". – Puławy absolutnie zasługują na tę halę. To obiekt na miarę XXI wieku, jeden z najwspanialszych w Polsce – ocenia wicemarszałek województwa, Michał Mulawa. – Wierzę, że będziemy tutaj świadkami ogromnych emocji – dodaje Jacek Janiszek, wiceprezes Zakładów Azotowych "Puławy".
Frekwencja na trybunach pokazuje, że większość puławian, znacznie bardziej od polityków i samorządowców, preferuje zmagania sportowe. O ile podczas przecinania wstęgi zapełnionych jest około 40 proc. miejsc, tak podczas samego meczu - już niemal wszystkie. Kibice puławskiego klubu stają na wysokości zadania. Bawią się świetnie, zachęcając do dopingu także tych, którzy na takim meczu znaleźli się po raz pierwszy. Machają sztandarami w klubowych barwach, rozwijają klubową flagę, bębnią i śpiewają nagradzając owacjami każdą kolejną bramkę swojej drużyny. – Jest moc – przyznaje Mateusz, jeden z kibiców.
Sami zawodnicy, niesieni dopingiem trzech tysięcy kibiców, ruszają na swoich przeciwników z taką energią, jakby rozgrywali co najmniej finał pucharu EHF. Przeszywają pogubioną obronę gości kolejnymi kontrami, w których prym wiedzie szybki jak błyskawica Andrii Akimenko. Puławianie w swoim nowym "domu" czują się tak swobodnie, że Michał Jurecki popisuje się dograniami do kołowych w stylu "no look pass". W drugiej połowie azotowcy pozwalają gościom z województwa łódzkiego na trochę więcej, kontrolując wynik. Mecz kończy się wysoką wygraną Azotów Puławy, które pokonują Piotrkowianina 36:24.