Ochotnicza Straż Pożarna w Witowicach ma prawie 80 lat. Najstarszym członkiem witowickiej OSP jest Franciszek Chałaj. Do straży należy od 1933 r. Historia strażnicy zaczęła się 6 lat wcześniej. Wtedy grupa mieszkańców wsi spod Końskowoli postanowiła mieć własny zastęp.
Zygmunt Dzięgiel (syn Pawła, jednego z założycieli) do dziś wspomina niektóre z akcji. - Najbardziej pamiętam, jak w 1953 r. paliły się Osiny. - mówi. - Z dymem poszło pół wsi. A ogień buchał na wysokość kilku pięter. Ludzie na podwórkach trzymali mnóstwo drzewa z wycinek lasu pod puławskie Azoty. Wszystko paliło się jak zapałki, a do tego po chałupach były pochowane granaty, amunicja i materiały wybuchowe. Jeszcze z wojny. Jak zaczęło walić, to każdy krył się, gdzie mógł. Potem ubecy pytali strażaków, w których chałupach tak waliło. Nic nie powiedziałem. Zapomniałem - śmieje się Zygmunt Dzięgiel.
Dziś OSP w Witowicach ma 70 członków, w tym 40 czynnych strażaków. Do pożaru wyjeżdżają średnio 15 razy w roku. Mają czym gasić. Jeżdżą starem 244 ze zbiornikiem na 2500 litrów wody. Na jego wyposażeniu mają agregat prądotwórczy, maszt oświetleniowy, pompę szlamową, która zdała egzamin podczas ostatniej powodzi w okolicach Kazimierza Dolnego, piły do cięcia stali, betonu i drewna. Od 1995 r. OSP Witowice działa w Krajowym Systemie Ratowniczo-Gaśniczym. Szefem jest Wojciech Ciotucha, a naczelnikiem Jacek Bartuzi. Wielu ze strażaków to już drugie, a nawet trzecie, pokolenie druhów służące w Witowicach.
OSP spod Końskowoli ma własną remizę, w której odbywają się szkolenia. Można ją też wynająć na zabawę lub wesele. W ten sposób zdobyte przez strażaków pieniądze inwestują w sprzęt i wyposażenie drużyny.
Paweł Puzio