Niezadowoleni radni oczekują od prezydenta, że ochroni miejsca pracy w Miejskim Zakładzie Komunikacji a autobusy nie znikną z dotychczasowych tras. Jest pomysł, by płatne parkingi w mieście uratowały budżet przewoźnika, który odczuwa, że ubywa mu pasażerów.
Głównym problemem Miejskiego Zakładu Komunikacji jest spadająca liczba pasażerów, co przekłada się na niższe wpływy ze sprzedaży biletów. Przychody z tego tytułu od lat nie pokrywają kosztów funkcjonowania spółki. Żeby autobusy mogły przejeżdżać rocznie ponad 2 mln kilometrów, podatnicy - mieszkańcy Puław oraz sąsiednich gmin muszą dopłacać.
Zachowanie obecnej siatki połączeń i miejsc pracy kierowców w przyszłym roku to koszt rzędu 12 mln zł. Większość z tej sumy jest już zagwarantowana, ale nie cała. Część gmin nie przystała na propozycję nowych, wyższych stawek za tzw. wozokilometr, co będzie wiązało się z cięciem połączeń. W efekcie w przyszłym roku miejskie autobusy mają pokonać o jedną czwartą kilometrów mniej, niż w dotychczas.
Nocą o komunikacji
O MZK w ubiegłym tygodniu do późnych godzin nocnych z jego prezesem i związkowcami dyskutowali puławscy samorządowcy. Prezydent zaproponował zwiększenie o 20 proc. ilości kursów pokonywanych przez „emki” na terenie miasta, co miałoby być odpowiedzią na ich zapowiadany spadek w strefie podmiejskiej. – To pozwoliłoby nam zachować część miejsc pracy w MZK – uzasadniał Paweł Maj.
Inne pomysły przedstawione radnym to uproszczenie cennika biletów, ułatwienia w dostępie do oferty, a także przekazanie pod zarząd przewoźnika - miejskich parkingów. To wiązałoby się z wprowadzeniem parkometrów, czyli płatnych miejsc postojowych dla osób spoza Puław.
Bilety... parkingowe
– Powstałyby strefy płatnego parkowania, co może skłaniać przyjezdnych do korzystania z usług komunikacji miejskiej – przekonywał Maj.
Radni byli rozczarowani tymi propozycjami. Radna Ewa Wójcik nazwała je „kpiną”, a radny Janusz Grobel - „hasłami”. Przed inwestowaniem w parkometry przestrzegał Sławomir Seredyn. – Zapchamy w ten sposób osiedlowe parkingi, bo ludzie będą uciekać z płatnych stref – ocenił.
Ideę płatnych parkingów dla osób spoza Puław poparł radny Mariusz Cytryński, który podobne rozwiązanie postulował już rok temu. Samorządowiec proponuje także utworzenie związku powiatowo-gminnego. To miałby być podmiot utworzony przez miasto Puławy, powiat puławski oraz okoliczne, zainteresowane gminy. Taki podmiot miałby szansę na otrzymywanie dotacji do wozokilometra z budżetu centralnego. – To są miliony, które czekają na wykorzystanie. Jeśli taki związek powstaje, otrzymuje środki. Te pieniądze nie są uznaniowe – przekonywał.
Plusy i minusy związku
Tego samego zdania jest Piotr Konieczny, prezes MZK. – Wejście w porozumienie powiatowo-gminne jest jedynym rozwiązaniem. Powstałoby wtedy więcej tras, więcej kilometrów, więc gminy na pewno by nie protestowały – argumentował szef miejskiej spółki.
Związek gwarantowałby MZK świadczenie usług na rzecz wszystkich jego członków przez dwa lata. W tym czasie wiejskie gminy dostawałyby wsparcie, więc cięcia nie byłoby potrzebne, a kierowcy zachowaliby miejsca pracy. Problemy mogłyby się zacząć po dwóch latach, jeśli MZK nie wygrałby przetargu. Puławy w tej sytuacji musiałyby związek opuścić, a miejska spółka straciłaby połowę rynku - całą strefę podmiejską, nie licząc Dęblina. To oznaczałoby znacznie poważniejsze kłopoty od obecnych. Stąd obawy ze strony Ratusza.
Pracownicy: My chcemy spokojnie pracować
Jakie rozwiązanie zostanie wybrane nie interesuje pracowników spółki. Związkowcy próbują naciskać na radnych i prezydenta, by wspólnie podjęli kroki, które dałyby MZK parasol ochronny przez zwolnieniami. – My chcemy spokojnie pracować i planować swoje życie. Dzisiaj nie mamy pewności kontynuacji pracy. Nikt z nas nie wie, kto zostanie zwolniony – mówił Jarosław Plis, przedstawiciel załogi.
Radni punktują prezydenta
Wielogodzinną dyskusje radni zakończyli przyjęciem stanowiska, które uznaje problemy w MZK za trudne, a winą za ich powstanie obarcza winą pandemię Covid-19 oraz „brak adekwatnych reakcji prezydenta”.
Według ich oceny, Paweł Maj nie wykazał się „należytą troską”, przez co doszło do „zaniedbań”, w związku z czym rada zobowiązuje prezydenta do wypracowania programu chroniącego miejsca pracy przy utrzymaniu świadczonych usług. Treść dokumentu kończy oczekiwanie na niezwłoczne przedstawienie efektów podjętych działań.
– Nie jest merytoryczne, przygotowano je na kolanie, jest oskarżające i polityczne – tak oceniła stanowisko radna Marzanna Pakuła. – Przygotowywanie takiego dokumentu o 1 w nocy to jest brak powagi sytuacji – dodała.
Stanowisko skrytykował także radny Waldemar Kowalczyk. – Ono niczego nie wnosi, niczego nie usprawnia, nie załatwia nam tych spraw. Odczytuję je jako stanowisko polityczne – stwierdził.
To nie miasto
Zdaniem Pawła Maja, problem, o którego rozwiązanie apelują radni, nie leży tylko po stronie miasta. – Jeśli to byłoby możliwe, zmusiłbym wójtów do podpisania tych porozumień. Zmusiłbym do tego nawet samego Bidena. Ale oni od wiosny mówią mi, że chcą ograniczyć te kursy, bo nie mają funduszy, a my nie możemy dopłacać do komunikacji w ościennych gminach – tłumaczył prezydent.
Radnym takie tłumaczenie jednak nie wystarcza. – Oczekuję od prezydenta konkretnych rozwiązań oraz informacji. Jestem rozczarowana tym, że tak łatwo zrezygnował ze związku powiatowo-gminnego. Uważam, że powinniśmy poznać wszystkie szczegóły tego rozwiązania. Być może konieczny będzie wyjazd do jednego z miast, w którym taka forma komunikacji już funkcjonuje – mówi Bożena Krygier, przewodnicząca miejskiej rady.
Więcej informacji o przyszłości MZK powinniśmy poznać w grudniu, kiedy najpewniej przyjęty zostanie budżet na 2022 roku. Znajdą się w nim zapisy o wysokości rekompensat dla spółki zarówno ze strony miasta, jak i okolicznych gmin.