Pracownicy puławskiego PKS obawiają się zwolnień. Dlatego nie chcą połączenia wszystkich przewoźników w jedną dużą firmę. - Nie wykluczamy strajku i blokad dworca - zapowiadają związkowcy
Związkowcy z puławskiego PKS-u twierdzą, że połączenie firm nie przyniesie żadnych pozytywnych skutków. - Stracimy większość dużych i dobrych linii, a sami będziemy wykonywać tylko mniej dochodowe kursy - mówi Andrzej Grobel, przewodniczący "Solidarności” w puławskim PKS-ie.
Na ostatnim spotkaniu w Lublinie wojewoda zapewnił pracowników PKS-ów, że nikt nikogo nie będzie łączył na siłę. We wszystkich firmach mają się odbyć referenda, podczas których każdy będzie mógł wypowiedzieć się na temat konsolidacji.
Referendum ma się odbyć także w innej sprawie. PKS-y w całym kraju protestują przeciwko, według nich nieuczciwej konkurencji stosowanej przez prywatnych przewoźników.
- Nie jeżdżą zgodnie z rozkładami. Mają połączenia tylko na najbardziej dochodowych trasach. Dlatego chcemy żeby rząd zajął się tą sprawą odgórnie - tłumaczy Andrzej Grobel.
W związku z protestem puławski dworzec PKS został oflagowany. Ale to dopiero początek, bo związkowcy przymierzają się do referendum w sprawie zaostrzenia protestu. - Jeżeli będzie trzeba to możemy się zdecydować nawet na blokadę dworca - stwierdza przewodniczący Grobel.