Łączący brzegi Kazimierza i Janowca prom został w okresie zimowym całkowicie zmodernizowany.
To była konieczność, bo chętnych do przeprawy nie brakowało, tylko wysłużony prom zwyczajnie nie dawał rady.
– To była konieczność – mówi Tadeusz Kocoń, wójt gminy Janowiec.
Za dużo chętnych
Chodzi o to, że jednorazowo na prom mogły wjechać tylko trzy samochody. W związku z tymi ograniczeniami w weekendy i święta, kiedy w Kazimierzu jest najwięcej turystów, nie mógł zapewnić szybkiej i sprawnej obsługi.
– Tworzyły się do niego ogromne kolejki, w których ludzie stali coraz dłużej. Bywało że po godzinie zdenerwowani rezygnowali i odjeżdżali – opisuje wójt Kocoń.
To właśnie dlatego podjęto decyzję, że problem należy rozwiązać. Tym bardziej że gmina traciła finansowo: uciekali jej przecież potencjalni turyści.
Prom został na zimę zholowany do Płocka, a tamtejsi stoczniowcy wzięli go na warsztat.
Został tylko silnik
– Prom był na wodzie od 1996 roku, a więc czternaście lat. To proszę sobie wyobrazić, jak to wszystko wyglądało – dodaje wójt Janowca.
Nowy "produkt” wyruszył w pierwszy rejs 1 maja. Dzięki modernizacji może zabrać na pokład już nie trzy, a osiem aut jednocześnie. Efekt?
– Tylko w ciągu długiego majowego weekendu zarobiliśmy prawie 20 tys. zł – chwali się Kocoń. Choć w dalszym ciągu do promu ustawiały się kolejki, to ruch szedł już sprawniej.
Przy okazji samorządowcy postanowili zareklamować swoją gminę. Zmienili więc nazwę promu z obcobrzmiącej "Gelderland” na swojski "Janowiec”.
Nie mogli wymówić
"Janowiec” wypowiedzieć łatwiej, no i dla miejscowych brzmi też dumnie. To także dodatkowa forma promocji dla gminy. Bo dzięki temu, mówiąc o promie, ludzie od razu skojarzą go z miejscowością, w której się znajduje.
Władze gminy nie owijają w bawełnę i mówią wprost: Prom jest już rentowny. A to oznacza, że nie trzeba do niego dokładać. Choć jeszcze kilka lat temu tak było. Na dowód tego wójt przedstawia nam wyniki finansowe. Wynika z nich, że z każdym rokiem jest coraz lepiej.
Liczą na 0,5 miliona
– Myślę, że śmiało możemy założyć około półmilionowy przychód – uważa Tadeusz Kocoń.
Oczywiście, zyski są już mniejsze. Po odliczeniu wszystkich kosztów, na czysto w kasie spółki zostaje jakieś 40–50 tys. zł. W ub. roku duża część zarobionych pieniędzy poszła na budowę plaży nad zalewem w Janowicach, nad którym pieczę także sprawuje spółka "Prom”.
A wszystko po to, żeby przyciągnąć do Janowca turystów z regionu, kraju i zagranicy. Tak jak robi to sąsiedni Kazimierz Dolny.