Kilkunastu pracowników Urzędu Gminy w Markuszowie pozwie wójta do sądu pracy. Urzędnicy żądają wypłaty zaległych pieniędzy z waloryzacji płac.
Lada dzień Sąd Rejonowy w Puławach zaleje fala pozwów pracowników urzędu. Wszyscy są rozgoryczeni. A wręcz zdesperowani. Nie ukrywają, że w takiej atmosferze źle się pracuje.
- Od dwóch lat nie dostaliśmy ani grosza podwyżki - mówi Anna Syta, skarbnik gminy. - Nie zarabiamy wiele, a pracy nam ciągle przybywa, bo zwiększają się zadania samorządu. Radni przystali na podwyżki i dodatki dla pracowników jednostek administracyjnych, a nam skąpią.
Rzeczywiście, zarobki gminnych urzędników nie powalają na kolana. Dla przykładu: osoba na stanowisku starszego inspektora z 20-letnim stażem pracy otrzymuje na rękę około 1300 złotych.
Racje pracowników uzasadnia też fakt, że podwyżki należą im się z mocy prawa. Mówią o tym rozporządzenia Rady Ministrów, zmieniające stawki zaszeregowań i wynagrodzeń pracowników administracji samorządowej. Sęk w tym, że radni nie zabezpieczyli odpowiednich środków w budżecie. Pracownicy podwyżki dostali, ale tylko na papierze.
Wójt zapowiada, że poprze powództwa. Sam też, jako pracownik urzędu, mógłby
wystąpić do sądu o należne pieniądze, których również nie otrzymał. - Nie zrobię tego, bo byłoby to śmieszne. Musiałbym pozwać całą radę - twierdzi Andrzej Rozwałka.
Ale to nie koniec zamieszania z pensjami. Na ostatniej sesji radni, mimo prośby wójta, nie zmienili budżetu i nie zabezpieczyli pieniędzy na grudniowe wypłaty dla pracowników UG i Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej. - Na nasze wynagrodzenia brakuje 53 tys. 218 zł, zaś dla ośrodka 9 tys. 314 zł - wylicza Syta.
Wójt uważa, że takie działanie nie jest kwestią braku pieniędzy, ale dobrej woli, a wręcz złośliwości ze strony niektórych radnych. - Rzeczywiście może tak być - mówi Andrzej Stolarz. - Ja się wstrzymałem od głosu. Widząc nastawienie większości moich kolegów podniesienie ręki "za” nic by nie dało.
Niektórzy nie zgadzają się z tą opinią. - Nie należy się tu doszukiwać winy rady - ocenia Andrzej Stasiak, przewodniczący Komisji Budżetowej. - Zabezpieczyliśmy potrzebne środki w budżecie. To wójt odpowiada za wykonanie uchwały. Więc jeśli jest taka sytuacja, to niech uderzy się w pierś, a nie zgania wszystko na radnych. Jest to niemożliwe, żeby pracownicy nie dostali wypłaty.
Ci twierdzą jednak co innego. - Idą święta. Przecież większość z nas ma rodziny, dzieci. Co my zrobimy bez pieniędzy - rozkładają bezradnie ręce.
A wójt kwituje: Gwiazdka będzie w tym roku smutna...