Stopień zagrożenia pożarowego w lasach Nadleśnictwa Puławy wczoraj wzrósł z drugiego na trzeci, czyli ostatni. Wilgotność ściółki nad ranem wynosiła jedynie 26 procent.
Puławskie nadleśnictwo zarządza 16 tysiącami hektarów lasów. Całość jest na bieżąco monitorowana, zarówno z obrotowych kamer umieszczonych na dużej wysokości, jak i poprzez stacje meteo. Dane ze stacji nie są dobre.
– Jest bardzo sucho, znacznie bardziej, niż w ubiegłym roku. Mieliśmy już 12 pożarów ściółki, podczas których ogniem zajęło się łącznie 17 hektarów. Sytuacja jest poważna, bo brakuje opadów. Ostatni większy deszcz spadł w poprzedni poniedziałek, to zdecydowanie za mało – mówi Andrzej Paluch z Nadleśnictwa Puławy.
Na podstawie wilgotności ściółki oraz szeregu innych czynników ustalany jest stopień zagrożenia pożarowego dla całego regionu. Od 9 maja jest to poziom trzeci, czyli najwyższy. W związku z zagrożeniem od ostatniej majówki do lasów skierowane zostały patrole.
– Chcemy w ten sposób wykrywać pożary w zarodku, a jednocześnie odstraszać potencjalnych podpalaczy – wyjaśnia Paluch, przyznając, że za 90 proc. pożarów w lasach odpowiada człowiek. Niestety, im bardziej sucha gleba, tym łatwiej o pożar. – Szczególnie, że mamy do czynienia również z silnymi porywami wiatru, które przyspieszają jego rozprzestrzenianie – mówi specjalista Lasów Państwowych.
– Dlatego czekamy na deszcz – przyznaje Andrzej Paluch. Jeśli go nie będzie, a poziom wilgotności ściółki spadnie poniżej 10 procent, niewykluczone jest wprowadzenie zakazu wstępu do lasów. Na razie można z nich korzystać, warto jednak pamiętać, by robić to z głową, nie zostawiać śmieci, niedopałków i nie rozpalać ognisk.