Przychody Miejskiego Zakładu Komunikacji w pierwszym półroczu wzrosły w porównaniu do analogicznego okresu zeszłego roku o prawie połowę, czyli o ponad 6,3 mln zł. Niestety jeszcze szybciej w tym czasie rosły ponoszone koszty. W efekcie spółka pierwsze 6 miesięcy zamknęła 1,5 milionową stratą.
Żeby zobrazować dane finansowe przedstawione przez miejskiego przewoźnika, można byłoby posłużyć się filmowym (z "Pulp Fiction") cytatem i stwierdzić, że nadal znajdują się one dosyć "daleko od OK". W pierwszym półroczu spółka osiągnęła blisko 19,2 mln zł przychodów przy kosztach rzędu 20,7 mln zł. Strata wyniosła zatem 1,5 mln zł i była dwukrotnie wyższa, niż ta zanotowana w połowie roku poprzedniego. I to pomimo tego, że MZK regularnie otrzymuje finansowe rekompensaty zarówno ze strony właściciela - miasta Puławy, jak i okolicznych gmin. Tylko w tym roku samorządy na konto przewoźnika przelały ponad 4,9 mln zł. To jednak wciąż o wiele mniej, niż wynoszą oczekiwania ze strony samego przedsiębiorstwa.
Dochody w górę, koszty też
Spółka zarabia również na sprzedaży biletów, reklam, diagnostyce oraz stacji paliw, a osiągane przychody ze wszystkich tych źródeł rosną. W pierwszym półroczu pasażerowie MZK kupili bilety warte blisko 2 mln zł. To wzrost o ponad 20 proc. w stosunku do pierwszych sześciu miesięcy roku 2021. Dochody stacji na Dęblińskiej zwiększyły się w tym samym czasie o prawie 65 proc. do 327 tys. zł.
Niestety, wysokość ponoszonych kosztów rośnie szybciej, niż wpływy. Najbardziej zauważalnie wzrosły koszty paliwa do autobusów - o ponad 60 proc. Drożały także oleje, płyny, ogumienie i części zamienne. Wyższe są także wynagrodzenia, których średnia na jednego pracownika w tym roku po raz pierwszy przekroczyła 5,1 tys. zł brutto.
Więcej emek za miasto
Optymizmem nie napawa wskaźnik zadłużenia ogólnego, który w ciągu roku wzrósł o ponad 6 punktów do ponad 62 proc. Równolegle spada wskaźnik płynności, który zanurkował z poziomu 2,5 w trudnym, pandemicznym roku 2020, do niespełna 1,8 w pierwszym półroczu 2022. Podniosła się także skumulowana strata, co skłoniło władze spółki do zwołania nadzwyczajnego, walnego zgromadzenia wspólników. Decyzji o zwiększeniu dokapitalizowania przewoźnika przedstawiciele miasta na razie nie podjęli.
Na temat kondycji MZK długo rozmawiali puławscy radni, najpierw na komisji gospodarki, a następnie na sesji. Samorządowcy proponowali m.in. zacieśnienie współpracy z okolicznymi gminami. - Nie widzę innej możliwości na zapełnienie "emek". Dalsze zwiększanie kursów po Puławach nie wygeneruje dodatkowego przychodu z biletów - argumentowała radna Halina Jarząbek (PiS).
O tym, że współpraca jest dobra przekonywała prezes MZK. - Rozmawiam z włodarzami Kazimierza Dolnego, Nałęczowa, Żyrzyna, Wąwolnicy. Ta współpraca cały czas się poprawia. Jesteśmy zainteresowani uruchamianiem dodatkowych kursów - mówiła Iwona Kuś.
Prośba o oddech
Szefowa miejskiej spółki starała się bronić również nowego rozkładu jazdy. - Ułożyliśmy go tak, jak potrafiliśmy najlepiej. Zdajemy sobie sprawę z tego, że nadal musimy nad nim pracować, ale chcemy dać pasażerom czas, by się do niego przyzwyczaili. Jeśli dany kurs nie spełni naszych oczekiwań, będziemy szukać innego rozwiązania - mówiła pani prezes, chwaląc się wrześniowym wzrostem sprzedaży biletów.
Mimo nie najlepszych wskaźników finansowych, zdaniem Iwony Kuś, sytuacja spółki nie jest tak zła, na jaką wygląda, a pieniędzy na wynagrodzenia dla pracowników z pewnością nie zabraknie. Podobnie jak kontynuowanie działalności we wszystkich obszarach. Na koniec szefowa MZK poprosiła radnych o "oddech", czyli czas na to, by zobaczyć efekty podjętych decyzji. Na temat firmy głos zabrała także wiceprezydent Puław, Beata Kozik, która zapewniła o tym, że Ratusz "nie jest obojętny wobec sytuacji spółki" oraz "podejmuje konkretne działania".