Na puławskiej łasze wiślanej strażacy ćwiczyli we wtorek techniki wyciągania osób, pod którymi załamał się lód. Wpadnięcie do przerębli może być śmiertelnie niebezpieczne, bo grozi szybkim wychłodzeniem organizmu. Dlatego PSP radzi unikać wchodzenia na lód.
Tego rodzaju ćwiczenia w Puławach odbywają się co roku. Najczęściej organizowane są na wiślanej łasze, tuż przed zimowymi feriami. Jak mówią strażacy, ich celem jest zarówno poprawa skuteczności niesienia pomocy poszkodowanym, jak i przypominanie mieszkańcom o niebezpieczeństwie, z jakim wiąże się wchodzenie na zamarznięte stawy czy jeziora.
– Zbiornik, na którym się znajdujemy, nie jest bezpieczny. Tafla lodu ma kilkanaście centymetrów grubości, ale to nie znaczy, że może ona utrzymać ciężar naszego ciała. W każdej sytuacji może dojść do pęknięcia tego lodu i lądujemy pod wodą. Pokazujemy jak trudno wydostać się z takiej pułapki. Ćwiczymy również różne techniki niesienia pomocy poprawiając skuteczność naszych ratowników – tłumaczy bryg. Krzysztof Morawski, z-ca komendanta PSP w Puławach.
Podstawowym narzędziem używanym przez strażaków do wyciągania z przerębli osób, które nie są w stanie wydostać się z takiego potrzasku o własnych siłach, są sanie lodowe. W dyspozycji puławskich strażaków znajduje się także m.in. trap ratowniczy. Rozłożenie i przygotowanie sprzętu trochę trwa, podobnie jak dojazd straży na miejsce od chwili zgłoszenia (o ile ktoś zauważy osobę, która wpadła do wody i powiadomi służby). Tymczasem w lodowatej wodzie organizm potrafi wychłodzić się w mgnieniu oka. Stąd apele ratowników o to, żeby bez potrzeby na zamarznięte akweny nie wchodzić. – Wtedy w każdej chwili może dojść do nieszczęścia – przestrzega bryg. Morawski.