Najgorzej śmierdzi w lecie, kiedy krew i pozostałości uboju rozkładają się na polach wokół zakładu - twierdzą mieszkańcy Końskowoli.
- Do tej pory myślałem, że ważniejsze jest dobro pracowników, ale miarka się przebrała - mówi Stanisław Gołębiowski, wójt Końskowoli.
Wczoraj złożył wniosek do Starostwa Powiatowego w Puławach o cofnięcie tzw. pozwolenia zintegrowanego dla zakładu. To może być pierwszy krok do zamknięcia jednej z większych firm tej branży w województwie. Pojechaliśmy wczoraj na pola w okolicy Zakładów Mięsnych. Na miejscu znaleźliśmy ogromną kałużę zamarzniętej krwi. Mimo że był mróz, wszędzie czuć było okropny odór. - Sam wielokrotnie widziałem, jak w nocy ciągnik z beczką wywoził na te pola resztki z uboju - opowiada Gołębiowski.
Kilkadziesiąt hektarów pól należy do właścicieli Zakładów Mięsnych. Wczoraj w siedzibie firmy nie zastaliśmy żadnego z braci Sadurskich, którzy zarządzają spółką. Telefon w sekretariacie i telefon dyrektora naczelnego nie odpowiadał.
Dotarliśmy do jednego z gospodarzy, których pola sąsiadują z polami gdzie trafiają odpadki. - Latem tak śmierdzi, że czasami aż przejść się nie da. Ale tak jest od lat, nie wierzę, że coś się zmieni - powątpiewa pan Kazimierz (nazwisko do wiadomości redakcji).
Przedwczoraj na polach pojawili się też kontrolerzy Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. - W tej chwili trwają badania pobranych próbek. Niestety istnieje zagrożenie, że odpadami z boju mogą zostać skażone wody pobliskiej rzeki Kurówki - mówi Arkadiusz Iwaniuk, zastępca dyrektora WIOŚ.
Teraz ruch w sprawie cofnięcia pozwolenia na działalność zakładu należy do Starostwa Powiatowego w Puławach. - Najpierw właściciel zostanie ostrzeżony. Jeśli nic się nie zmieni, będziemy musieli cofnąć zezwolenie - zapowiada Bronisław Kowal, kierownik Wydziału Ochrony Środowiska w puławskim starostwie.