Zbigniew K. przez kilka lat dewastował ubikacje w puławskiej przychodni. Wszystko po to, żeby zdobyć klientów dla płatnego szaletu prowadzonego przez jego żonę. Wczoraj mężczyzna został skazany na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata.
Za każdym razem scenariusz był taki sam. Sprawca przecinał lub wyrywał lejek w spłuczce. Kiedy po skorzystaniu z ubikacji ktoś pociągał za sznurek, cała woda zamiast do sedesu wypływała prosto na jego buty. Oprócz każdorazowej wymiany lejka, trzeba było osuszać nie tylko ubikacje, ale i całe pozalewane korytarze.
Wszystko trwałoby pewnie do dziś, gdyby nie zasadzka konserwatora wspieranego przez pielęgniarki. Pewnego razu złapał sprawcę tuż po wyjściu z ubikacji. Otoczyły go pielęgniarki, a w tym czasie konserwator sprawdził spłuczkę. Okazało się, że i tym razem była zepsuta. Tego dnia Zbigniewowi K. udało się jeszcze uciec. Ale personel przychodni wiedział już z kim
ma do czynienia.
Okazało się, że sprawca jest mężem kobiety prowadzącej miejski szalet przy ul. Centralnej. Z bezpłatnych ubikacji w przychodni korzystają przede wszystkim handlarze z pobliskiego targowiska. Za „wygódkę” w szalecie miejskim muszą płacić 35 groszy. – Działalność oskarżonego miała spowodować większy napływ klientów. To świadczy, że kierowała nim chęć osiągnięcia korzyści majątkowej – argumentowała wczoraj prokurator Barbara Wasiewicz.
Puławski SPZOZ, do którego należy demolowana przychodnia, wycenił działalność wandala na 1530 zł. Z tą sumą zgodził się biegły. Zbigniew K. przez cały czas utrzymywał, że jest niewinny. Sąd jednak oprócz kary więzienia w zawieszeniu wymierzył mu grzywnę w wysokości 600 zł oraz nakazał zapłacić 643 zł na rzecz przychodni.