Tadeusz Rybak, prezes Mostostalu Puławy, Jorge Calabuig Ferre, wiceszef Mostostalu Warszawa oraz Janusz Grobel, prezydent Puław podpisali umowę na budowę hali widowisko-sportowej. Obiekt będzie kosztował 87 mln złotych. Prace potrwają do kwietnia 2020 roku
To bez wątpienia jedna z najdroższych umów w historii miasta Puławy. Żeby możliwe było wydanie 90 mln złotych, konieczna będzie emisja obligacji, na którą zgodziła się już rada miasta. Cena hali niemal dwukrotnie przewyższyła tą kosztorysową, ale samorządowcy uznali, że czekanie na spadki cen nie ma sensu. Prace rozpoczną się jeszcze w czerwcu, przy takich cenach, jakie podyktował rynek.
Budowa obiektu przy ul. Lubelskiej potrwa 22 miesiące i według przyjętego harmonogramu, zakończy się wiosną 2020 roku. Gdy hala zostanie oddana do użytku, pomieści od 1,4 tys. do 3,2 tys. kibiców (z rozłożonymi trybunami teleskopowymi). Będzie to nowe miejsce m.in. piłkarzy ręcznych klubu KS Azoty-Puławy, a także ciężarowców Wisły. Sportowcy, oprócz boiska i szatni, znajdą także siłownię oraz pomieszczenia do odnowy biologicznej.
Obiekt, poza rozwojem puławskiego sportu, ma służyć także kulturze. Dzięki odpowiedniej akustyce, hala będzie mogła stać się miejscem organizacji koncertów, ale także wystaw, czy targów. Zaletą wybranej lokalizacji, na placu po tartaku, jest duża przestrzeń, która zostanie wykorzystana do budowy parkingu na ok. 300 pojazdów.
Władze Puław na budowę hali pozyskały 17 mln złotych z ministerstwa sportu, ale liczą na zwiększenie tego wsparcia z uwagi na znacznie wyższą od zakładanej, cenę obiektu.
Nie wiemy natomiast, czy miastu uda się pozyskać sponsora, który finansowo wspomógłby tę inwestycję. Nie jest tajemnicą, że liczono na zaangażowanie w tym względzie ze strony głównego sponsora klubu piłki ręcznej, czyli Zakładów Azotowych „Puławy”.
Wydanie sumy, która trzykrotnie przewyższa normalny, roczny budżet miasta na inwestycje pociągnie za sobą pewne konsekwencje. Prezydent Janusz Grobel podczas ostatniej sesji nazwał je koniecznością zaciskania pasa, czyli ograniczenia wydatków. Co ważne, nie tylko majątkowych, ale także bieżących, co w ciągu najbliższej dekady może oznaczać nie tylko mniejszą ilość nowych dróg, czy chodników, ale także wolniejszy wzrost wynagrodzeń w administracji i oświacie.