Wykładanie towaru, zbiory owoców, przetwórstwo, branża budowlana - na puławskim rynku pojawiły się dziesiątki ofert pracy dorywczej, głównie dla uczniów i studentów. Chętnych nie brakuje, chociaż pracodawcy oferują najniższe stawki.
Wakacje to czas urlopów, a towar sam na półki nie trafi. Zrobią to pracownicy sezonowi, którym oferuje się bardzo niskie stawki godzinowe. Kilka puławskich supermarketów poprzez różnego rodzaju agencje pracy rozpoczęło właśnie rekrutację.
I tak we francuskim Carrefourze zarobić w ten sposób można 6,40 złotych za godzinę. Zaledwie dwa grosze więcej proponuje studentom brytyjskie Tesco. Chętnych nie brakuje. W tym ostatnim poszukiwano także pracowników do niewielkich prac remontowych. Po niecałych dwóch tygodniach skompletowano cały zespół.
Żeby zacząć pracować, wystarczy książeczka sanepidu, dodatkowym atutem jest legitymacja studencka. Doświadczenie jest jedynie „mile widziane”, bo układania towaru pracownicy uczą się szybko. O przyjęciu decyduje zazwyczaj refleks. Jeśli ktoś nie zdążył, nie musi się jednak załamywać, bo rotacja w tego typu pracy jest spora. Niektórzy odchodzą już po tygodniu, więc agencje biorą kolejną osobę „z listy”.
A może na maliny
Na chętnych czekają też dziesiątki ofert spoza miasta, głównie przy zbiorze owoców. Za kilogram wiśni jeden z sadowników płaci 50 groszy. Więcej oferuje właścicielka plantacji malin z okolic Poniatowej. Przy zbiorze tych owoców możemy liczyć na 5 złotych od łubianki. Stawka nie jest jednak stała.
– Wszystko zależy od ceny na skupie. Jeśli ta spadnie poniżej 5 złotych za kilogram, mniej zapłacimy pracownikom. Zazwyczaj zbierający dostają jedną trzecią tej ceny – mówi właścicielka plantacji. Bonusem dla pracowników jest tutaj możliwość skorzystania z bezpłatnego dowozu. Koszt wyżywienia zostanie odliczony od wynagrodzenia.
Na jednej z plantacji malin w ubiegłym roku pracowała 15-letnia Sandra, która postanowiła zarobić trochę pieniędzy razem ze swoimi znajomymi ze szkoły. – Każdy na coś zbierał, koleżanka na nowe buty, a ja chciałam zarobić na mój wymarzony motocykl. W zbiorach często przeszkadzał deszcz, pracowaliśmy od 8 do 15. Za cztery dni dostałam sto złotych – opowiada gimnazjalistka.
Czemu tak mało płacą?
Pieniądze proponowane przez puławskie supermarkety oburzyły część internautów, którzy nie szczędzą cierpkich słów. – Nikt nie powinien zgadzać się na taką stawkę. Jakby nie mieli chętnych, to by zaraz stawki podnieśli. I się dziwić, że młodzi wyjeżdżają za granicę – pisze jedna z osób.
W powiecie puławskim w sezonie oferty pracy dorywczej stanowią nawet 40 procent ogółu (nie licząc niezmierzonej szarej strefy). W lecie skokowo rośnie zapotrzebowanie na niewykwalifikowaną siłę roboczą: do zakładów przetwórstwa, sadów, supermarketów, ale także hoteli, czy na budowę. Wszędzie dominują najniższe stawki. Tak niskie, jak pozwala na to prawo. Niestety nie wygląda na to, żeby miało się to w najbliższym czasie zmienić.
– Nie doczekaliśmy się jeszcze ukształtowanego rynku pracowników, jest za to rynek producentów. Pracodawcy przy tych stawkach nie mają żadnego problemu z pozyskaniem rąk do pracy. Jeśli nie z Polski, to z innych krajów – wyjaśnia Henryk Soboń, zastępca dyrektora Powiatowego Urzędu Pracy w Puławach.
Rośnie napływ pracowników z Ukrainy. Nasi pracodawcy chwalą ich za pracowitość. Goście ze Wschodu nie narzekają też na wynagrodzenie, które w ich kraju może uchodzić za wysokie. Niestety ich obecność na naszym rynku blokuje wzrost płac i działa na rynek podobnie jak napływ Polaków do Niemiec, czy Wysp Brytyjskich.