Jeszcze przez najbliższych pięć lat za gminą Baranów będzie się ciągnąć sprawa nielegalnej ubiegłorocznej wycinki drzew. Starosta zgodził się, żeby kara była spłacana w ratach, dzięki czemu gmina w ogóle przetrwa. A poprzedni wójt za swoją bezmyślność odpowie przed sądem.
Na szczęście Starostwo Powiatowe, które karę nałożyło, zgodziło się, żeby kwota za wycięte drzewa trafiła do Gminnego Funduszu Ochrony Środowiska w ratach. - Jesteśmy staroście za to bardzo wdzięczni, bo gdyby nie ta decyzja to przestalibyśmy istnieć - mówi Robert Gagoś, wójt Baranowa.
Tymczasem na placu niedoszłej budowy w tej chwili tylko hula wiatr. Wysokie krzaki, słoneczniki i chwasty. To jedyne, co pozostało po wspaniałych wizjach poprzedniej władzy. A miały tu być piękne boiska sportowe, jakich dotychczas wieś jeszcze nie widziała. Były też plany budowy kortów tenisowych. A wszystko miało zostać ukończone jeszcze przed wyborami samorządowymi.
Wyborcza zagrywka rządzących się jednak nie powiodła. Szybko wyszło na jaw, że gmina wycięła las bez uzyskania zezwolenia. Urzędnicy starostwa, zaalarmowani przez mieszkańców, wzięli się za liczenie strat. Okazało się, że gmina ma zapłacić ponad dwa miliony złotych kary. A poprzednia władza nawet nie odwołała się od tej decyzji. Dlatego od początku nowej kadencji radni zacisnęli pasa i obniżyli swoje diety. To jednak dopiero początek oszczędności. - Będziemy musieli zmienić przeznaczenie części pieniędzy, które miały m.in. posłużyć na inwestycje - zapowiada Robert Gagoś.
Mimo to, plany budowy boisk nie zostały całkowicie porzucone. Mimo że teraz na placu budowy nic się nie dzieje, wójt zapowiada, że wkrótce zapadnie decyzja o kontynuowaniu prac, które mają się na nowo rozpocząć jeszcze w tym roku.
A poprzedni wójt Marek K. za swoją niefrasobliwość odpowie przed puławskim sądem. Kolejna rozprawa odbędzie się pod koniec września.